Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 135.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nego, a zarazem rozrzewnionego, gdy siedząc na jednym z fotelów, naprzeciw Maryana, który siedział na drugim, słuchał opowiadania barona o wynikach świeżo odbytej wycieczki. Baron Emil był niezwykle ożywiony, ale zarazem wydawał się więcej niż kiedy zdenerwowanym, podnieconym. Nie usiadł wcale.
Merci, merci! — rzekł do wskazującego mu miejsce gospodarza — jestem w takiem usposobieniu, że formalnie nie mogę na miejscu usiedzieć. Coś we mnie pracuje, krzyczy, zgrzyta... Jestem pełen drżących gniewów i nadziei. Ceglasto-różowe rumieńce wybijały się mu na żółte policzki, mówił jak zwykle nieco przez nos i przez zęby, ale prędzej niż zwykle. Przechadzając się po saloniku, opowiadał, że w kilkunastu dworach wiejskich większych i mniejszych, które zwiedził, znalazł trochę zabytków dawnej zamożności, dzieł sztuki i przemysłu ozdobniczego, mających wartość znaczną, czasem nawet wysoką. Mnóstwo tych bogactw nabyli już Anglicy, którzy nieraz w tym celu kręcili się po kraju, ale wiele zostało jeszcze, i trzeba tylko dowiadywać się, szperać, szukać, a znaleźć można prawdziwe skarby, często nawet najniespodziewańsze... Stanął przed Maryanem.
— Bo naprzykład któżby mógł spodziewać