Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 128.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

także żadnego z tych uczuć nie doświadczył. Myślał, że rozmaite powieści i dramaty przedstawiają śmiertelnych wrogów, którzy w chwilach takich podają sobie ręce do zgody. Patos nie prawdziwy! Bo po co? Czemże są ludzkie niezgody lub zgody wobec... tego? Jeszcze trochę popatrzał na dziewczynę, śpiącą w ulewie białych kwiatów i szepcąc: La mort! oui, oui! la mort! le sommeil éternel! z głową zwieszoną wyszedł ze śnieżnej i od świateł gorejącej groty. Wywlókł się z niej raczej, tak był zgnębiony.
Teraz, na ogrodowej ławce, podniósł twarz z nad dłoni i spojrzał ku gmachowi giełdy. Krużganek z kilku szerokimi schodami był już pusty, ale przed nim stał jeszcze powóz Darwida, na słoneczność powietrza rzucając plamę roziskrzonego szafiru, i konie także stały w karnej nieruchomości, podobne do wykutych z bronzu posągów. Usta Kranickiego wykrzywiły się niesmakiem. Ze zjadliwością, na którą rzadko zdobywała się łagodna jego natura, szepnął:
— Praca! żelazna praca!
Z ustami zalanemi goryczą, nie myśląc już o prostowaniu pleców i nadawaniu krokom pozoru elastyczności, wlókł się znowu z ulicy na ulicę, zatrzymując się czasem na chwilę przed bramami najokazalszych domów. Każda z nich