Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jące także wonie konwalii, róż, bzów, hyacyntów, z któremi łączył się zapach jakiegoś kadzidła, tak osobliwego, jak było tu wszystko, które paląc się nie wiedzieć gdzie, kiedy niekiedy słało w powietrzu szarawe mgiełki dymu, tu i owdzie przez blask świec dotykanego pozłotą. Dziewiczość, wydająca z siebie woń mistycyzmu, wymyślność, nie chcąca znać niemożliwości, ustęp bajki czarnoksięskiej, lub strofa poematu, a w tem wszystkiem, jako punkt środkowy, szczupła postać dziewczęca, na wysokiem podniesieniu, spokojnie uśpiona w stroju do ślubnego podobnym, z drobną twarzą, która w bladozłotych włosach zaledwie spostrzeganym odcieniem białości dobywała się z powodzi śnieżystych krep i kwiatów. W powodzi śnieżystej bieli, w jarzącym blasku palących się ogni, w gęstwinie upajających woni, pod płynącemi powietrzem mgłami palącego się kadzidła, Kara spokojnie spała, z gładkimi łukami ciemnych brwi pod greckim zarysem czoła, z prawie wesołym uśmiechem na zamkniętych ustach.
Godzina nocna późną już być musiała, kiedy Kranicki powstał z klęczek i zobaczył się w tym pokoju umarłej, zupełnie samotnym. Kędyś za drzwiami i ścianami szemrały rozmowy i modlitwy ludzi czuwających, ale tu zdawał się pa-