Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

neczny szafirze wyściełającego ten wóz adaszku i w parze rosłych koni, które z karną nieruchomością, do wykutych z bronzu rumaków słońca podobne, stały przed wrotami pieniężnego rynku, noszącego nazwę giełdy.
Kranicki, na ogrodowej ławce, w postawie naprzód podanej, skamieniał. Usta jego wykrzywiły się, oczy zapłonęły. Więc tak! W kilka tygodni po śmierci biednej Kary, znowu czynny i tryumfujący, na złotego cielca arkan zarzuca, nowe miliony łapie! Półbóg! Tytan! Król targowisk w siedmiomilowych butach, kroczący po drodze, u której kresu znajdują się amerykańscy miliarderzy, nie milionerzy już, lecz miliarderzy! Oto jest człowiek, który, jakby baron Emil powiedział, umie chcieć!
Jednak... jaki on zdawał się mały i niczego już nie chcący wówczas, tam... gdy stał naprzeciw zwłok umarłej dziewczyny, połączony z niemi dymami kadzidła, które, jak lekkie mgiełki, unosiły się w powietrzu! Jak on wówczas zdawał się mały, niby przez olbrzymią ręką jakąś spłaszczony, nie pół bóg, ani tytan, owad raczej, wtłaczający się do ciasnej szczeliny przed drapieżnym ptakiem! Kranicki widział go wówczas, bo gdy usłyszał wieść o nieszczęściu, żadna siła ziemska albo piekielna nie mogłaby mu prze-