Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 086.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w jedwabistej szerści pieska. Miss Mary, siadając znowu zapytała:
— Gdzie byłaś, Karo, po odjeździe ojca? Czy u mamy?
W odpowiedzi, o kilka kroków od drzwi, rozległo się głuche stuknięcie. To Pufik upadł na kobierzec z rąk, które opuściły się wzdłuż sukni. Nigdy Kara nie obchodziła się z ulubieńcem tak obojętnie, czy nieostrożnie. Miss Mary, naprzód podana, wzrok w niej utkwiła. Boże! Co się stało? Któż wiedzieć może co, ale stało się coś najpewniej. Policzki Kary, barwą przypominające zwykle płatki polnej róży, były białe, jak wyścielające jej pokój puchy muślinu, a wargi zawsze purpurowe, zakreślały ledwie widzialną linię wązką i bladą. Wysoka, cienka i wyprostowana, bez najmniejszego poruszenia rąk lub głowy, suchemi oczyma kędyś daleko patrząc, przeszła przez pokój i automatycznym ruchem opuściła się na nizki sprzęt, obok miss Mary. Angielka dotknęła ręki jej i uczuła zimno lodu.
— Co ci jest, droga? Czy czujesz się chorą?
Zamiast odpowiedzieć, wstała i poszła ku klombowi zielonych roślin u okna. Plecami ku miss Mary obrócona, zdawała się patrzeć na rośliny, ale po minucie odwróciła się, i uczy-