Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i odbiciem kawałka raju w oczach poszła. Miss Mary czuła się niespokojną. Od jakiegoś czasu czuła się ciągle niespokojną. Bacznie śledziła zmiany, zachodzące w usposobieniu Kary, i odkrywała w niem przyczyny troski. Ale nic nie mogła. Sprzyjając rodzinie, wśród której los ją rzucił, i doświadczając od niej życzliwości pełnej szacunku, była jej obcą. Spostrzegała wszystko, milczała. Usiłowała być coraz więcej nierozłączną z Karą i umysł jej zwracać ku przedmiotom odległym od tego domu. Był to dom wspaniały, lecz po salonach jego, pośród pluszów, adamaszków, mor, pozłot, zwierciadeł, błądziły — strachy.
Z bramy domu wytoczył się turkot karety, słabł w ulicy i umilkł w oddaleniu. To pan domu zanurzał się w zgiełk wielkiego miasta, aby powrócić zaledwie u końca nocy. Kwadrans upłynął, Kara nie wracała. Może poszła do matki? Jeszcze kwadrans. Miss Mary wstała i wzięła do ręki mały lichtarz ze świecą, którą zapali, aby przyświecała jej w wędrówce po szeregu salonów. Ale wśród puszystych zwojów kretonu i muślinu, wysokie drzwi, zdobne w wyzłacane arabeski i szlaczki, otworzyły się zwolna, i do pokoju, z Pufkiem na ręku weszła Kara. Twarz miała tak pochyloną, że dolna jej część kryła się