Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 060.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rały się, to znowu rozwierały, wchłaniał woń wielkości, otaczającej i własnej. Ale wkrótce stan ten ustąpił przed czemś przykrem, niezupełnie jasno określonem, lecz sprawiającem to, że nie czuł się zupełnie pewnym siebie i odpowiedniości całego siebie do otoczenia. Bo jakkolwiek nieskazitelną i najwykwintniejszą w świecie była grzeczność otaczających, jakkolwiek pochlebne słowa uznania dla jego pracy i zasług w słuch mu wpadały, jakkolwiek silnie stopy jego opierały się na gruncie wykutym ze złota, czuł się tu obcym, zaplątanym w koło zjawisk nowych, najeżonych trudnościami. Niekiedy mówiono tu o rzeczach, których on nie znał, używano wyrażeń dla niego dziwnych, wspominano stosunki pokrewieństwa, wypadki jemu nie wiadome. Zaczął stawać na straży swoich słów i poruszeń, z tajemną obawą, aby którekolwiek nie odskoczyło zbyt wypukle, czy jaskrawo od tła, wśród którego się znajdował. Pomimo wszystkiego, co go z tem tłem łączyło, zaczął uczuwać szerokie próżnie, które go z nim rozdzielały.
To onieśmielenie, rzecz zupełnie nowa, od najwcześniejszych lat niedoświadczana, była udręczeniem, które w ostatnich dniach zabawy spadło wraz ze znudzeniem i czemś jeszcze