Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 044.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Uczynił taki gest, jakby wskazywał wszystko, co znajdowało się w tym salonie i w całym domu, ona zaś oblała się rumieńcem gwałtownym, i jak ktoś, w kim dotknięto miejsca najwięcej bolesnego, zawołała:
— Ależ mnie właśnie to najwięcej... ja właśnie tego najwięcej — nie chcę! Mam prawo żądać, aby mi wolno było usunąć się, zrzucić z siebie ten blask... odejść gdziekolwiek...
Z całej siły walczyła z porywającym ją płaczem. On z najgłębszem zdumieniem powtórzył:
— Nie chcesz? Masz prawo?
Wszystko w nim: policzki, zmarszczki na czole, usta pobladłe, drgało uniesieniem, już do pohamowania niepodobnem.
Tylko nad głosem jeszcze panował. Mówił cicho, ale z sykiem:
— Jakie prawo? Nie masz żadnego prawa! Utraciłaś wszystkie prawa! Nie chcesz? Nie masz prawa chcieć, albo nie chcieć. Musisz. Musisz tak żyć, jak wypada i trzeba. Rozmów obszernych i stanowczych scen teatralnych żadnych! Ja ich nie chcę... ja, który nie straciłem prawa chcieć. Milczę i wymagam milczenia. Takiem jest i nazawsze pozostanie nasze modus vivendi, które zresztą powinno być dla