Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 021.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kami, które noszą nazwę świętych! Więc cóż? Cóż będzie z baronem... i Ameryką? Oblały ją, napełniły całą, taka wzgarda dla wszystkiego, taka niewiara we wszystko, takie uczucie lekceważącego pomiatania wszystkiem i samą sobą, że u końca rozmyślań mówiła sobie: »Wszystko jedno!« Splotła i silnie zacisnęła u piersi ręce, głowę nieco pochyliła i myślała: »Wszystko jedno, wszystko jedno!«
Kilka łez, jedna po drugiej, upadło na silnie splecione palce. »Wszystko jedno! Byle prędzej!«
Co prędzej? Dlaczego prędzej? Powolnym ruchem zwróciła twarz w stronę pokojów matki; usta jej, drgające i spadłą na nie łzą świecące, miały wyraz taki, jaki bywa u płaczącego pocichu dziecka. Z podniesionemi nieco brwiami, szepnęła:
— Mama!
I po chwili, pod temi brwiami, podobnemi do delikatnych płomyków, oczy jej zaczęły łagodnieć, tracić łzę i ironię, aż nabrały wyrazu takiego pocieszenia, jakby dostrzegły idyllę!
Jednocześnie powietrze, zaprawione już szarością zmroku, przerznęła jasna ruchoma linia. Była to Kara, która szła od strony pokojów ojca z toczącym się tuż za suknią Pufkiem. Idąc,