Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.1 148.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

147 milj. dol. z końcem 89 r. powiększyły się o całe 10 miljonów.
Zamożna klasa fermerów, ta niegdyś chluba kraju, duma amerykańskiego patrjotyzmu, staje się coraz to bardziej marą przeszłości. Kwitnące fermy, dostatnie i wzorowe gospodarstwa średnich właścicieli prowadzone z taką prawdziwie chłopską zapobiegliwością i umiłowaniem, gospodarstwa, co w taki zachwyt wprawiały Careyów, Millów, pozwalając im rozwijać najbardziej różowe nadzieje, wszystko to pierzcha teraz jak senne marzenie, niszczone potężną pięścią monopolistów.
Z całej klasy fermerów zostanie to tylko, co zdołało się schronić pod opiekę państwową, wcisnąć się w ramki homesteadów. Zostaną więc 200 akrowe fermy, z dwiema parami wołów roboczych, z pięciu dojnemi krowami, wozem, 20 owcami i 12 świniami — prawnie określony, niepodzielny i nieulegający obdłużeniu homestead.
Lecz dla fermera amerykańskiego z wymaganiami wyższej kultury, taka zagroda jest nędzą prawie, a tembardziej w warunkach obecnych, ściśnięta wielkiemi monopolami, wyrzucona z rynku, prześladowana na każdym kroku przez różne kartele i trusty. Ciężka praca, proste jedzenie, odmawianie sobie wielu rzeczy, niemożność zaspokojenia umysłowych i kulturalnych potrzeb, zapewniony do śmierci dach nad głową i kawałek chłopskiego chleba — to są jedyne przywileje właściciela osady.
Fermer życie takie odpycha ze wstrętem; wymagania jego i ambicja sięgają znacznie dalej; w skorupie drobnej własności on, potomek awanturniczych przodków, zamknąć się nie może i nie chce.
Bankrutujący, przeciążony długami, zgnębiony przez wielki kapitał, nie pozbywa się jednak marzeń o lepszej przyszłości i zamiast pogodzić się z losem właściciela zagrody, chwyta się wszelkich środków, aby stanąć na wyżynach rentjerskiego dobrobytu, aby się nie dać pożreć ostatecznie kartelowemu smokowi.
W takich to warunkach fermerzy amerykańscy rozpoczęli swoją walkę obronną, która z konieczności musiała doprowa-