Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 074.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dalej! — odrzekłem — Przyjrzyj się jednak tym białym wzorzystościom, które skrzą się na murach podziemi.
Odwrócił się ku mnie i zajrzał mi w oczy dwiema szklistemi gałami, z których się sączyła wilgoć pijackich przełzawień.
— Saletra? — spytał po chwili.
— Odkąd to dostałeś tego kaszlu?
— Kche, kche! kche! — kche! kche! kche! — kche! kche! — kche! kche! —
Biedaczysko przez kilka minut nie mógł się zdobyć na odpowiedź.
— To nic! — odrzekł nareszcie.
— Nuże! — zawołałem stanowczo. — Uchodźmy stąd precz! Zdrowie twoje jest cenne. Jesteś bogaty, otoczony czcią, podziwem i miłością. Jesteś szczęśliwy, jako ja — niegdyś byłem. Jesteś człowiekiem, którego brak — da się we znaki. Co innego — ja i moja osoba. Precz stąd, uchodźmy! Wpadniesz w chorobę. Mam zresztą Luchesi'ego...
— Dość! — zawołał — kaszel to — głupstwo! Nie pozbawi mię życia! Nie zemrę od kataru.
— Bez wątpienia, — bez wątpienia, — odrzekłem — i właściwie anim chciał niepokoić cię po próżnicy, — lecz winieneś