Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 058.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lęk jego wciąż się wzmagał. Starał się, ale nie mógł przekonać siebie samego, że lęk to bez przyczyny. Mówił sam w sobie: „To nic innego, jeno wiatr w kominie — to tylko mysz przemknęła wzdłuż podłogi“ — albo: „to tylko świerszcz zazgrzytał“.
Tak, silił się dodać sobie otuchy takimi domysłami, ale to wszystko było nadaremne. Wszystko było nadaremne, albowiem śmierć, która się zbliżała, przeszła obok niego ze swym wielkim, czarnym cieniem i spowiła weń swoją ofiarę. I właśnie żałobna przemoc niewidzialnego cienia zdziałała, iż wyczuł (chociaż starzec nic nie widział i nie słyszał) pobyt mej głowy w pokoju.
Przeczekawszy czas długi — bardzo cierpliwie i nie słysząc, aby się do snu ponownie układał, postanowiłem odsłonić zlekka latarnię, lecz tak zlekka, tak zlekka, jakby wcale nic. Odsłoniłem ją wreszcie tak niepostrzeżenie, tak niepostrzeżenie, że trudno to sobie nawet wyobrazić, aż w końcu samotny, blady promień, nakształt nici pajęczej, wysnuł się ze szczeliny i padł na sępie oko.
Rozwarte było, na oścież rozwarte