Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełne oblicze i postrzegałem dojrzewanie jej kształtów, odsłaniały się przede mną codzień coraz to nowe cechy podobieństwa pomiędzy dzieckiem a matką, pomiędzy melancholią a śmiercią. I z godziny na godzinę cienie tego podobieństwa gęstwiały i, coraz bardziej zupełniejąc i wyraźniejąc, coraz mocniej niepokoiły i coraz widmowiej przerażały swym widokiem. Albowiem podobieństwo jej uśmiechu do uśmiechu matki mogłem jeszcze uznać, — lecz podobieństwo owo było — tożsamością, która mię przejmowała dreszczem.
Winienem był znosić podobieństwo jej oczu do oczu Morelli, lecz właśnie oczy te przenikały głębię mego ducha dziwną i natężoną zadumą samej Morelli. I w zarysie jej wzniosłego czoła, i w pierścieniach jej jedwabistych warkoczy, i w bladych palcach, które miały zwyczaj grążenia się w nich, i w poważnem a śpiewnem brzmieniu mowy, zaś przedewszystkiem o, przedewszystkiem! — w zdaniach i w rodzaju wysłowień zmarłej, zjawionych na ustach umiłowanej a żywej, odnajdywałem pokarm dla okropnej a pożerającej myśli — dla czerwia, który umrzeć nie chciał.