Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 153.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wtórzył tę samą przechadzkę. Pewnej chwili, odwróciwszy się nagle, o mało mię nie przyłapał na gorącym uczynku.
Powyższym ćwiczeniom poświęcił jeszcze godzinę, na której schyłku ścisk tłumu o wiele mniej nam przeszkadzał, niż początkowo. Deszcz padał rzęsisty, powietrze oziębło, i przechodnie śpieszyli do domu. Z giestem zniecierpliwienia błędny jegomość wkroczył w ulicę ciemną, względnie samotną. Przez całą, mniej więcej ćwierć milową długość tej ulicy biegł ze zwinnością, którejbym nigdy się nie spodziewał po takim starcu, — ze zwinnością taką, że zaledwo mogłem mu kroku dotrzymać. Po kilku minutach — wpadliśmy na obszerny i zgiełkliwy rynek. Nieznajomy był najwidoczniej doskonale świadom wszelkich zakątków i raz jeszcze postąpił po dawnemu, torując sobie drogę — bez celu — po przez tłumy kupujących i sprzedających.
Przez półtorej mniej więcej godziny naszego w tem miejscu krążenia, musiałem się zdobyć na wielką przytomność umysłu, aby nie stracić go z oczu bez ściągnięcia na się jego baczności. Na szczęście miałem na nogach gumowe kalosze i mog-