Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom II 134.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wydzierał się z pomiędzy zębów karła, który zgrzytał swymi kłami, jakby je pragnął utrzeć na miał w spienionej paszczęce, i z obłędną wściekłością sztyletował skrzącemi ślepiami króla i jego siedmiu kompanów, których twarze były ku niemu zwrócone.
— A — a! — rzekł wreszcie rozwścieczony karzeł — A — a! zaczynam się teraz domyślać, co to za jedni!
I pod pozorem dokładniejszego przyjrzenia się królowi, zbliżył pochodnię do lnianego przyodziewu, który, oblekając króla, rozfalował się natychmiast w pokrowiec wzburzonego płomienia.
W przeciągu mniej, niż pół minuty, ósemka orangutangów płonęła już zapamiętale wśród wrzasków ciżby, która gapiła się z dołu, zdjęta przerażeniem i niezdolna najmniejszej podać pomocy.
Po pewnym czasie ogień, wybuchając ze zwiększoną wściekłością, znaglił błazna do wdarcia się wyżej po łańcuchu, ponad kres, dla ognia dosiężny, — i podczas, gdy wykonywał tę czynność, tłum raz jeszcze znieruchomiał w milczeniu.
Karzeł skorzystał ze sposobności i znów przemówił.