Strona:PL Dzwony (Michalina Domańska) 016.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odczuwania matki on zabiera na wyłączną własność... Tak jak gdyby do piwnicy promień słońca wpuszczono...


∗             ∗


Nad martwą, zastygłą, skamieniałą wsią powiały jakieś prądy życia. Coś się dzieje... coś drgnęło w głębinach tej duszy zbiorowej, która się zamknęła w sobie i zataiła jak ta rodząca ziemia w dnie zimowe. Ludzie się zbierają, szepczą,.. Skrzypnęły wrota nie otwierane przez lat tyle, chodzą po dziedzińcu kościelnym... Serafina patrzy ze swego okienka i niepojęty ból przeczucia w kleszcze męki ujmuje jej serce. Stasiek nie wraca, choć dawno już roboty wszystkie skończone i zmierzch z błękitnego staje się ciemno popielaty i nieprzenikliwy... Rozpaliła ogień na kominie, przystawiła garnki z wieczerzą. Krząta się po izbie, a w duszę ma wbity cierń krwawiący zabijającego niepokoju... Znów się coś gotuje, a każda rzecz, która się stać może, straszliwszą tylko będzie od tej, która była... Oto wreszcie kroki w sieni, szybkie, sprężyste, tak znane, drzwi się otwierają mocnem pchnięciem i wchodzi Stasiek. Rzuca czapkę, świtkę i staje przed nią w czerwonej łunie ognia. Wpijają się w niego chciwe oczy, nigdy jego widoku nie syte...
— Matko, dziś w nocy kościół kryć będziemy...
— Dziś w nocy?...
— A tak! Teraz noce jasne księżycowe... Do rana skończymy, bo cała wieś do roboty stanie... Baby i dzieci będą słomę podawać. Dach dziurawy, wiecie, przecieka. Przez jesień i zimę wszystkoby