Strona:PL Bolesław Leśmian-Łąka 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

WIECZOREM.


Wieczorem było, wieczorem,
Gdy zorza gasła nad borem.
Dzienny ulatniał się skwar,
Rosa nam spadła na głowy
I zmierzchem dymił się jar,
Jar kalinowy.

Zdaleka idzie, zdaleka
Ten mrok, co kwiatów się zrzeka.
Gdy, płosząc ospałą woń,
Chłód powiał nad pola zżęte,
O moją zagrzałaś skroń
Dłonie zziębnięte.

Nie wolno patrzeć, nie wolno
Bez pieszczot w ciemność dokolną!
Zbłąkanych w obszarach pól
Nie złączy żaden sen złoty,
Ni lęk, ni zgroza, ni ból,
Nic — prócz pieszczoty!