Strona:PL Alighieri Boska komedja 818.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na ten raz jeszcze byłoby za mało.
Bo krasa, jaką w niej teraz widziałem,
Nie tylko nasze pojęcie przenosi,
Lecz jestem pewny, że Ten, co ją stworzył,
Sam by nią w pełni zachwycać się zdołał.
Tu się uznaję bardziej zwyciężonym,
Niż swym przedmiotem zgnębiony był kiedy
Pisarz komiczny, albo też tragiczny;
Bo jako słońce wzrok przeraża drżący,
Tak przypomnienie skłodkiego uśmiechu
Całkiem pozbawia duch mój samowiedzy.
Od pierwszej chwili, gdym jeszcze w tem życiu
Spojrzał w jej lica, do tego widzenia,
Ciąg pieśni mojej nigdy się nie zrywał;
Dziś, poetyczny bieg mój za jej krasą
Wstrzymać się musi, jak artysta wszelki
Ustaje, szczytu dosięgnąwszy swego.
Stawszy się taką, jaką ją zostawiam
Trąbie głośniejszej niż moja, co musi
Trudną rzecz swoją pomykać do końca,
Z rączego wodza postawą i głosem,
Tak ona do mnie przemówiła znowu:
„Otośmy wyszli z największego ciała,
Wznosząc się w niebo, co jest światłem czystem:
Światłem duchownem, a Miłości pełnem
Miłości Dobra, a pełnem Wesela,
Wesela, które jest nad słodycz wszelką.
Tu masz oglądać rajskie dwa zastępy,