Strona:PL Alighieri Boska komedja 743.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I niech zwierciadłem będą dla obrazu,
Co w tem zwierciedle ukaże się tobie.“

Ktoby mógł widzieć, jakim się pokarmem
Nasycał wzrok mój w tem widzeniu błogiem,
Ten, ważąc w sobie i jedno, i drugie,
Poznałby ile mi przyjemnem było
Słuchać niebieskiej przewodniczki mojej,
Gdym się ku innym odwrócił przedmiotom.[1]

Wewnątrz kryształu, który wkoło świata
Krążąc, drogiego nosi imie wodza,
Pod którym martwą złość wszelaka była, —
Złocistej barwy, gdy w niej promień świeci.
Widziałem w górę wznoszące się schody,
Tak że ich szczytu nie sięgały oczy.[2]
Widziałem nadto po stopniach zchodziły
Tak liczne blaski, jakby wszelkie światło,
Które jest w niebie, ztamtąd się wylało.
A jak, wrodzonym obyczajem, wrony,
Z pierwszym dnia brzaskiem, gromadnie się kupią,
Skrzepłe od chłodu chcą rozegrzać skrzydła;
Potem z nich jedne lecą bez powrotu,
Inne wracają odkąd przyleciały,
A inne krążąc na miejscu zostają; —
Podobne, zda się, widziałem tu ruchy
W blaskach gromadnie idących z wysoka,
Aż się na pewnym każdy wstrzymał stopmu
A ten, co od nas najbliżej był stanął,

  1. T. j.: kto weźmie na uwagę, że na rozkaz Beatricze, odwróciłem się od jej oblicza, które mi tak drogie było, ten pojmie, że niemniej było mi przyjemnie słuchać jej rozkazów.
  2. Kryształem nazywa Poeta sferę Saturna, a wiek Saturna był wiekiem złotym — wiekiem, w którym występki i złość nie znane były.