Strona:PL Alighieri Boska komedja 500.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak duchów rzesze w różne idą strony,
Płacząc, dawniejszy hymn zawodzi każda[1]
I wykrzykuje, co dla niej przystało.[2]
A cienie, które pierwej mnie prosiły,
Znowu, jak przed tem, zbliżyły się ku mnie,
I chęć słuchania wyrażały w twarzy.
Ja, co podwakroć żądzę ich widziałem,
Rzekłem: O dusze, które kiedykolwiek
Jesteście pewne dostąpić pokoju,
Członki me w tamtym nie zostały świecie,
Ni w zieloności, ni w dojrzałym stanie:
Ze krwią tu jestem i z kościami razem,
Idę, ażebym pozbył się ślepoty.
Jest tam wysoko Pani, która łaskę
Zjednała dla mnie, że w tym waszym świecie
Śmiertelne ciało dźwigać mi jest dano.
Oby już prędko ukojoną była
Wasza największa troska: oby niebo
Najrozleglejsze, a miłości pełne,
W gospodzie swojej przytułek wam dało![3]
Lecz - bym to później mógł na kartach spisać
Powiedzcie, kto wy? jaka jest ta rzesza,
Co za waszemi odchodzi plecami? —
Jako się góral miesza osłupiały,
Wchodząc do miasta, dziki, nieświadomy,
I patrząc wkoło, niemieje z podziwu;
Tak właśnie każdy wyglądał z tych cieni.
Lecz skoro tylko zbyły się zdumienia,

  1. Widzieliśmy, że dusze, oczyszczające się w tym zakresie, śpiewają hymn: Summae Deus clementiae (Ob. przyp. 12 do Pieśni XXV.).
  2. To jest, jedne z duchów wykrzykują: Sodoma i Gomora! drugie Pazifae!
  3. To jest, niebo empirejskie (empireum), które ogarnia wszystkie inne i jest siedliskiem Boga, czyli nieskończonej Miłości.