Strona:PL Alighieri Boska komedja 167.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I wykręcony na wierzch się wynurzył:
Ale pod mostem kryjący się djabli
Wrzasli: „Tu niemasz Świętęgo oblicza.[1]
Inaczej tutaj niż w Serchjo pływają![2]
Jeżeli więc naszych niechcesz znać pazurów.
Nie waż się na wierzch wyglądać ze smoły.“
Potem weń więcej sta haków utkwili,
Mówiąc: „Tu musisz pląsać już w ukryciu,
Abyś, gdy możesz, tajnie zdzierstwa czynił.“ —
Podobnie swoim podwładnym kucharze
Każą, by mięso na wierzch nie spływało,
Do wnętrza kotła, pchać je widełkami. —
W tem, Mistrz mój rzecze: „Aby niewidziano
Że tutaj jesteś, przysiądź tam za skałą,
I niech ci ona służy za schronienie;
A jakakolwiek spotka mnie obelga.
Nie trwóż się wcale, — znane mi te rzeczy,
Bo kiedyś byłem już w takiej przeprawie.[3]
Potem na drugi poszedł koniec mostu,
Lecz gdy się zbliżył do szóstego wału.
Jakże odważne musiał on mieć czoło!
Jak psy biednego ścigają żebraka,
Który gdzie stanie, ztąd o pomoc woła; —
Z taką wściekłością i z takim zapędem,
Wszyscy z pod mostu djabli wylecieli
I wszystkie haki ku niemu zwrócili. —
Lecz on zawołał: „Niech się nikt nieważy
Działać podstępnie: nim hak wasz mnie sięgnie

  1. Djabeł chce niby powiedzieć: Czego się tak zginasz? Tu nie masz obrazu Chrystusa, (który znajdował się w kościele Ś. Marcina), przed którym zwykliście się kłaniać.
  2. Serchjo, rzeka, niedaleko od murów Luki płynąca.
  3. Wirgiljusz przypomina znowu, że już dawniej zwiedzał piekło. (Obacz Pieśń IX. na początku.)