Strona:PL Alighieri Boska komedja 127.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdybym naonczas mógł się skryć od ognia,
Byłbym się chętnie na dół ku nim rzucił,
I Mistrz mój pewnie tegoby nie wzbronił;
Ale że byłbym popiekł się i spalił,
Strach więc zwyciężył moję chęć uczciwą
Co mi natchnęła żądzę ich uściskać.
Po chwili rzekłem, nie wzgardę lecz boleść,
Na widok waszej uczułem niedoli,
Taką, że długo w sercu mi zostanie,
Ledwie z ust Mistrza posłyszałem słowa,
Z których wnieść mogłem, że ku nam przychodzą
Ludzie tak godni, jakimi jesteście. —
Jestem z ojczyzny waszej, kędym zawsze.
O czynach waszych i imionach zacnych
Z zamiłowaniem słuchał i wspominał. —
Opuszczam teraz gorący przybytek
I pójdę dalej po owoce słodkie,
Które obiecał mi Wódz nieobłudny;
Lecz pierwej muszę znijść do samej głębi.[1]
A cień naonczas tak mi odpowiedział:
„Oby twe członki duch ożywiał długo,
I sława twoja jaśniała po tobie! —
Chciej nam powiedzieć: czy też w grodzie naszym,
Kwitną, jak zwykle, uprzejmość i męstwo?
Czy już zostały zupełnie wygnane?
Bo Borsiere, który tu nie dawno[2]
Męczy się z nami i jest tam z innymi,
Srodze nas dręczy swem opowiadaniem.“

  1. Dante, w ostatnich czterech wierszach, chce powiedzieć, że opuszcza już miejsce udręczenia swoich współbiesiadników, aby iść dalej, kędy go oczekują słodkie owoce niebezpiecznej i trudnej podróży — Raj i Beatricze; ale że pierwej musi koniecznie przejść przez sam środek Piekła (Ma fino al centro pria convien ch'io tomi).
  2. Guiglielmo Borsiere, kawaler florentyński, wielce znany z męztwa swego, ale razem dworskiej układności i zamiłowania rokoszy światowych.