Poznałem bowiem ludzi wielkiej cnoty,
Którzy w tej ciemnej otchłani zawiśli. —
— Powiedz, mój Mistrzu, powiedz mi, o Panie!
(Mówić począłem, chcąc być utwierdzonym
W wierze, co wszelkie pokonywa błędy),
Nie masz li tutaj choćby jednej duszy,
Któraby własną, lub cudzą zasługą,
Mogła ztąd wyniść i zostać zbawioną?[1]
A on, pojąwszy słów mich ukryte
Znaczenie, odrzekł: „Byłem jeszcze świeżym
Przybyszem tutaj, kiedy oglądałem
Przychodzącego potężnego Władcę,
Uwieńczonego zwycięztwa koroną.[2]
Ztąd on wyzwolił naszego praojca
I syna jego Abla i Noego,
I prawodawcę Mojżesza kornego,
I Abrahama, i Króla Dawida,
I Izraela z ojcem i z synami,
I z ową Rachel, dla któraj tak wiele
Izrael znosił, i innych dusz wiele
Wywiódł i szczęściem udarował wiecznem.[3]
Masz tedy wiedzieć, że nigdy przed temi
Dusze człowiecze zbawione nie były.“ —
Chociaż Mistrz mówił, nie wstrzymując kroków,
Szliśmy wciąż dalej i las przebywali,
Las, mówię, tłumnie cisnących się duchów. —
Nie długa jeszcze była droga nasza
Od jej początku, gdy światło postrzegłem,
Strona:PL Alighieri Boska komedja 031.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.