Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 177.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

miaru prostego kozaka i wierzył, iż on rzeczywiście ożywiony był tylko pobożną intencyą spojrzenia w jego oblicze. Kazał go więc przyprowadzić przed siebie; przyjął go po ojcowsku, pocałował, wyraził swoje zadowolnienie i pytał się go o rodzinę, o majątek, zdawał sie interesować losem wszystkich jego znajomych. Dalej pytał się, jak też tam na tym odległym wschodzie żyją kochani jego poddani, czy ich nie ugniatają urzędnicy, czy wymierzają im słuszną, prawną sprawiedliwość? Syberyak jak przed Panem Bogiem ze skruchą spowiadał się szczerze przed carem, i w skromnych wyrazach, niby o tem niewiedząc co mówi, opisał nadużycia miejscowej władzy, jej sprzedajność, niesprawiedliwość. Car zaciekawiony, pytał go o szczegóły; dawał mu je zręczny pielgrzym, a między innemi i swoją krzywdę umiejętnie w opowiadanie wsunął. I tu jeszcze knutowładny mocarz niepoznał taktyki prostego człowieka i dziękował mu za odsłonięcie prawdy; obiecał ukarać czynowników, zaprowadzić inny porządek i wynagrodzić mu krzywdę, którą mu niesumienni jego słudzy wyrządzili. Interes był zrobiony; niespodziewał się jednak, że jego wyborna taktyka przyniesie mu i sławę i pieniądze. Niespodziewał się, że jego pielgrzymkę opiszą i wydrukują z jego portretem, że stanie się przedmiotem rozmowy i podziwienia dworu i Moskwy, że go w Petersburgu utrzymywać będą kosztem skarbu, oprowadzać po stolicy i pokazywać wszystkie jej osobliwości.
Obdarzony na drogę, wrócił do Dauryi, uciuławszy sobie z łaski knutowładnego znaczną sumkę pieniędzy i wygrawszy przepadły interes. Gdy już był pomiędzy swoimi, śmiał się z głupstwa petersburskiego a przygody swoje opowiadając zaczynał od słów: «Wot, kak ja caria naduł.»[1] Oto jest próbka tego, co nazywają syberyjską chytrością, ale próbka w wyższym stylu. Wypadek, który następnie opiszę, przedstawia tęż samą chytrość, ale w niższem jej znaczeniu.

N. kupił od Syberyaka młodego byczka, których tu z mongolska nazywają «barakczan,» i zapłacił mu 10 rs.,

  1. «Oto, jakem cara oszukał.»