Strona:PL Agaton Giller-Opisanie zabajkalskiej krainy w Syberyi t. 1 082.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

do stopnia miasta. Wszystkim wieśniakom rozkazano wówczas wynieść się z Czyty i wynaczono im małą dolinę na założenie nowej osady Atamanki. W przeciągu roku dno doliny zostało wykarczowane i zabudowane, a okolica, w której nikt nie chciał osiedlać się, została zaludnioną i ozdobioną ładną wioską. Ujście Nikiszichy do Ingody odległe jest o kilkadziesiąt sążni od wsi; przy niem jest warsztat statków rzecznych, który sprowadza tutaj nową ludność i daje jej zarobek. Wiele bark skarbowych i kupieckich płynących na Amur tutaj budowano, bory na górach dostarczają wiele wybornych belek na budowę statków. Miejscowość górzysta, bez pól, nie sprzyja rolnictwu, mieszkańcy też Atamanki chociaż mają domki czyste i dosyć pozorne, stracili tu swoje fundusze. Praca w roli nie wynagradza ich trudów, a bieda staje się coraz dotkliwszą. Największym ciosem dla nich jak i dla połowy ludności nerczyńskiej, był rozkaz, który ich zrobił kozakami. Obowiązki służby często odrywają ich od gospodarki, powiększają wydatki, które powoli rujnują dobry byt, jakim się dawniej cieszyli.
Poszedłem nad Ingodę, na skalistą górę, podmywaną z jednej strony Ingodą, z drugiej Nikiszichą, która pod stopami tej skały ma swoje ujście. Oczekując na tratwę z żołnierzami, z którymi chciałem płynąć do Szyłki, spędziłem kilka godzin na skale. Modrzewie i sosny przyczepiły się do niej i kołyszą swe wierzchołki pod powiewem lekkiego wiatru; mrówki pod drzewami skrzętnie się roją, zapachy ziół łączą się z żywicznym zapachem drzew. Tam wiewiórka skacze po gałęziach a mały, ładniutki Tamias striatus (burunduk) niewidząc mnie siedzącego na kamieniu, wymknął się z szczeliny skalnej i przesunąwszy się obok nóg moich, spuścił się w dół ku rzece.
Miłem wrażeniem odbiły się w duszy mojej harmonia i powab przyrodzenia. Swoboda i ład we wszystkich tworach rozlewa urok i świeżość w znękanem sercu.
Pod skałą, na kilkadziesiąt stóp w głębi, płynie piękna Ingoda, wywija się między górami, srebrzy się w czarnej puszczy i pluszcze uderzając o kamieniste jak ściany strome brzegi. Słońce schowało się już za wierzchołki gór, z dolin