Strona:PL Adam Mickiewicz-Pan Tadeusz 336.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żeś mnie uwiódł i teraz porzucił sierotę,
To nic! jesteś męszczyzną, znam waszą niecnotę,
Wiém że jak inni tak ty mógłbyś wiarę złamać,
Lecz nie wiedziałam, że tak podle umiesz kłamać!
Słuchałam pode drzwiami stryja! więc to dziecko?
Zosia? wpadła ci w oko? i na nią zdradziecko
Dybiesz! Zaledwieś jedną nieszczęsną oszukał,
A jużeś pod jéj okiem nowych ofiar szukał!
Uciekaj, lecz cię moje dosięgną przeklęctwa —
Lub zostań, wydam światu twoje bezeceństwa,
Twe sztuki! już nie zwiodą innych jak mnie zwiodły!
Precz! gardzę tobą! jesteś kłamca, człowiek podły! —

Na obelgę śmiertelną dla uszu szlachcica,
I któréj żaden nigdy nie słyszał Soplica,
Zadrżał Tadeusz, twarz mu pobladła jak trupia,
Tupnąwszy nogą, usta przyciąwszy, rzekł: — głupia!

Odszedł; lecz wyraz « podłość » echem się powtórzył
W sercu, wzdrygnął się młodzian, czuł że nań zasłużył,
Czuł że wyrządził wielką krzywdę Telimenie,
Że go słusznie skarżyła, mówiło sumnienie,