Strona:Nowelle (Halévy) 33.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

go tylko tysiąc dziewięćset franków, a kto się pozbywa konia, to zawsze musi coś stracić!...
— Wtedy pomyślałam sobie: ależ on mnie kocha! on mnie kocha! chce mi sprzedać ze stratą, tego konia, którego tak lubi, aby mi się tylko przysłużyć...
— Zmieszana, odpowiadam: — O, co to, to nie! Musisz pan mieć choćby mały zysk! — To bardzo wielki zysk, oddać pani przysługę. Byleby się pani podobał koń, to się łatwo z ojcem pani porozumiemy o cenę... Tu, ukłonił się wszystkim do koła: babuni, mamie, mnie, Jerzemu i Bobowi. Już miał odejść, ale się jeszcze zatrzymał na progu... widocznie żal mu było oddalić się.
— Tak, to prawda.
— Powiedział mi, że chciałby jeszcze objaśnić stangreta, w jaki sposób siodłać konia i jakie wędzidło dla niego najodpowiedniejsze! Wtedy babunia... doskonale znalazła się babunia!... Ale bo też babunia nie jest taką jak mama... Niema nienawiści do wojskowych. Doskonale się więc znalazła, mówiąc: Zejdźmy na dół, z tym panem, Joasiu; zobaczymy konia. Ludwik musi być na podwórzu.
— Zeszliśmy... Babunia, Jerzy, Bob, on i ja, Żołnierz od strzelców trzymał za uzdę konia osiodłanego dla damy. Widząc moje zadziwienie, rzekł kapitan:— „Mam siodło damskie dla mojej siostry, która odbywa czasem przejażdżki w Saint-Germain. Ponieważ za nic w świecie nie chciałbym narazić panią na przypadek, poprowadziłem przed chwilą konia do naszej ujeżdżalni, gdziem się kazał ordy-