Strona:Nowelle (Halévy) 25.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sie?... — Ta sama... a widzisz że ją znasz... — Tylko z widzenia, panie pułkowniku... — Zastanówże się, czybyś nie mógł ustąpić konia tej ładnej blondynce... Do widzenia, kapitanie...
— Sprzedać Jowisza? komu innemu nigdy! A jej?.. waham się... Taka ładna! Zarumieniła się, usłyszawszy moje nazwisko... Przyśniło się pułkownikowi... Dla czegoby się zarumieniła... dla czego? Moja siostra Ludwika przyjedzie o 11-tej... będzie u mnie z dziećmi na śniadaniu. To jarmark w Saint-Germain, więc dziatwa chce obejrzeć krowy... — Mój wuju, jeśli będzie fotograf, to każesz odbić nasze portrety... — Bardzo chętnie.
— Jest właśnie fotograf... wchodzimy do jego altany... ona tam jest!... z braciszkiem, z matką i z dużym, czarnym pudlem. Brat, klęcząc na ziemi przy czarnym pudlu, usiłował go nakłonić żeby leżał spokojnie. — Bob, nie ruszaj się... to o twój portret chodzi...“
— Ale Bob nic sobie nie robił z próśb chłopca, który zniechęciwszy się nareszcie, rzekł: — Przemów ty, Joasiu... przemów... on ciebie tylko słucha. Mów po angielsku, on daleko lepiej rozumie po angielsku niż po francusku... — Ależ daj pokój, Jerzy... śmieszny jesteś... — Joasiu, moja droga Joasiu!...
— Skłania się do jego prośby i patrząc na pana Bob bardzo surowo, mówi: — „Now, Bob, Master Bob, be obedient, look at me! so... Now be still... Hush!... Still!...“ Widoczną ma przewagę nad tym czarnym pudlem, bo on siedzi spokojnie. Śliczny jej