Strona:Nowelle (Halévy) 24.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bia swojego konia... — Na tem rzeczy stanęły!... Czy odkupię od niego konia? Papa otworzył mi kredyt na 3,000 franków.
— Zbliżamy się do dnia stanowczego... do posiedzenia u fotografa.
— I do pierwszej wizyty twojej... Zaczynaj.
Przedział pomiędzy nimi zmniejszył się... przyszła usiąść nie na kolanach, ale na poduszce u jego nóg i podczas gdy czytał, pieszczotliwie opierała główkę na jego kolanach; korzystając więc z dogodniejszego niż jej, położenia, kapitan zaczął całować żonę z niejaką żywością... odsunęła się... ale nie od razu....
— Kończże.. powiedziała — kończ i zaczynaj...
Zaczął więc:
Czwartek 5-go czerwca. Dziś rano po manewrach, wracaliśmy stępo wzdłuż alei des Loges .. adjutant wzywa mię do pułkownika. Przystępuję doń na czele kolumny. — Kapitanie... powiada, czybyś czasem nie chciał sprzedać swego konia? — Bynajmniej, panie pułkowniku... — Nawet za dobrem wynagrodzeniem?... — Nawet za dobrem wynagrodzeniem.. — Służyłby bardzo ładnej osobie, która cię zna... — Która mię zna?... panie pułkowniku?... — Tak, spotkała cię kilka razy, widziała cię na tarasie... Słowem, widocznie zna ciebie... a nawet, zdawało mi się, jakem wczoraj wymienił twoje nazwisko, że się zarumieniła po uszy. — Któż to taki, panie pułkowniku? — Córka inżeniera Lablinière. — Blondynka, panie pułkowniku? — Tak, blondynka... — Która mieszka w jednym z domów na ta-