Strona:Nowelle (Halévy) 16.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się zdaje, że ten kapitan, co przejeżdżał tym ładnym faetonem, to wczorajszy pajac.
— Tym pajacem byłem ja.
— Tak, ty... 26-go maja. Niema nic; nic a nic... O, możesz przeczytać... O tobie, ani słówka... Przymierzyłam różową suknię; dobrze leży, ale za mało ma plisek.. Kazałam dodać więcej, i t. d. i t. d. Nic mię nie zajmowało, prócz różowej sukni. Jak widzisz, nie byłam tak dalece zajęta....
— A dla mnie 26 maja jest wielkim dniem... to dzień Picot’a. Wszystkiego dwa wiersze, ale wymowne: Dałem Picot’owi dwadzieścia franków. Jestto głęboki dyplomata.
— Tu jest koniecznie potrzebny znowu komentarz.
— Dodam go chętnie. Rano, jedząc śniadanie w restauracyi, odezwałem się do Dubrisay’a, włóczącego się ciągle po lesie: — Czy nie znasz panienki, która jeździ konno z chłopaczkiem dwunastoletnim i ze starym sługą? — Poczekajno, panna ma klacz karą”. — Sługa jeździ na siwym koniu, rzekł drugi.— A chłopiec na kucyku, dodał trzeci. — Tu, powstała długa rozprawa o wartości koni. Kucyk zdawał się im doskonały, a kara klacz trochę zmęczona.
— Rzeczywiście, tak było... na szczęście.
— O, tak .. na szczęście! Ja im na to: nie idzie mi o konia siwego, ani o karą klacz, tylko o panienkę. Wszyscy trzej zapewnili mnie, że mają zwyczaj tylko na konie patrzeć. Dużom się dowiedział. Wracam do domu, około trzeciej, widzę Picot’a, mojego ordynansa, kręcącego się po dziedzińcu. Wołam go przez okno. To paryżanin ten Picot,