Strona:Listy Annibala z Kapui (Przezdziecki) 247.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

A tak myśleć nie trzeba by był nas wzbogacił,
Rychléjby był tym rozdał co się z nimi zbracił[1].
Albo swym potomkom; iż niemiał żadnego,
Więc swe krewne wzbogacić chciał co do najmniejszego.
Dawszy pokój Inflantom, kędy się podziały,
Co po Auguście były pozostały
W Tykocinie? Kędy są, gdzie je obrócono?
Których na ośm milionów wszystkie szacowano?
Wszak to skarb nie Królewski, ale był Koronny,
I każdy do rozsądku był takiego skłonny;
Bo tak a nieinaczej, gdy w Koronaciją
Henrykowę w Krakowie dawali raciją,
Niektórzy, że Król miał mieć wolność do nich
Drudzy za się mówili nic Królowi po nich.
Bo jemu nienależą, rychléjby Królewnie.
Byli za się też drudzy co mówili wiernie
Że co się tu zebrało, tu ma zostać w domu;
Schowajmy to dla przygód, niedając nikomu.
I tak było conclusum; kędyż to podziano,
Co w pokoju aż dotąd miało być chowano?
Przyszedł wilk[2] k temu głodny, rozszarpał to wszystko
A gdzie się to podziało aż i wspomnieć brzydko!
Nuż i teraz uczyńcie, obierzcie drugiego;
Nie tylko takich Skarbów, zbędziecie wszystkiego.
Ba i wszystko wam zdzierży co wam poprzysięże
Rychléj drugi o prawdę ośród rynku leże,
Pobuduje i zamki, spełni kondycyje,
Podobno gdy nie ma, będzie miał racyje;
Więc będzie sprawiedliwy, będzie się bał Boga.
Nie będzie utrapiona Korona nieboga,

  1. Znowu do Zamoyskiego przymówka, który przez żonę Gryzeldę z Batorym był skoligacony.
  2. Wilcze zęby herb Batorych.