Strona:Król Lir (William Shakespeare) 046.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Ks. Kornwalii. Może i moja nie, i jej i jego.
Kent. Szczerość jest, Panie, mojem powołaniem.
Widziałem lepsze twarze w mojem życiu,
Niż te, co siedzą na którymbądź karku
Z tych, co je widzę w tej chwili.
Ks. Kornwalii.To jeden
Z tych urwipołciów, co, gdy ich pochwalisz
Za ich grubiaństwo, silą się udawać
Szorstkość i grają rolę wręcz przeciwną
Swojej naturze. On schlebiać nie umie;
Poczciwa dusza: musi prawdę mówić,
Czy jej kto żąda, czy nie żąda. Znam ja
Takich hultajów: szczerość ich ukrywa
Więcej chytrości i złego zamiaru,
Niż go ma w sobie tuzin głupowatych,
Kornych służalców, wykonywających
Swój obowiązek co do joty.
Kent.Panie,
W samej istocie, z całą otwartością,
Z czcią dla wielkiego Waszego aspektu,
Którego wpływ podobien do kędziorów
Promienistego ognia, co migoce
Na czole Feba...
Ks. Kornwalii.Do czego to zmierza?
Kent. Do zastąpienia stylu, który zyskał tak wielką Waszą nieaprobatę. Wiem, Panie, że nie jestem pochlebcą; kto Was pod pozorem szczerości oszukuje, ten jest szczerym hultajem, jakimbym ja być nie chciał, choćbyś Wasza Miłość z niełaski swojej raczyła tego żądać ode mnie.
Ks. Kornwalii (do Oswalda). Czyliż mu waćpan w czem uchybił?
Oswald.W niczem.
Królowi, jego panu, tymi dniami,
W skutku jakiegoś nieporozumienia,
Podobało się mnie uderzyć; wtedy
On, pochlebiając pańskiemu gniewowi,
Rzucił się na mnie z tyłu; powaliwszy
Zelżył mnie, okrył szyderstwem i przybrał
Minę człowieka dziwnie wielkiej wagi.
Otrzymał za to pochwały od króla,
Że upokorzył tak walecznie tego,
Co sam z natury swojej był pokornym;