Strona:Echa leśne 11.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wszyscy byli w nienajgorszych humorach. Poczciwy Guńkiewicz z resztą, «pożyczki» na skroniach i brodziną uczernioną taniem czernidłem, wychlipał już był conajmniej dziewięć szklanek herbaty z arakiem, obawiając się tkliwie, gdym mu nową podawał, czy też aby nie będzie za wiele, «boć to zdaje się, już trzecia...» Zapewniałem go ze stanowczością osoby, która nabyła właśnie wielkiej biegłości w arytmetyce aż do ułamków dziesiętnych, że «bynajmniej» — więc poddawał się, oczywiście ulegał z pokorą światłu wiedzy i przyjmował nową porcyjkę araku. Pisarz gminny Olszakowski, znawca wszelkiego rodzaju spraw człowieczych, osobliwie zaś powiatowogminnych sposobów piorunującego robienia majątku, (za co nawet «cierpiał» już był przez czas pewien w kieleckim kryminale), geniusz niewątpliwy, który mógłby z powodzeniem piastować urząd ministra spraw wewnętrznych, czy zewnętrznych, a nawet bez żadnego wysiłku te obiedwie godności, notoryczny łapownik, zdzierca chłopów, wyzyskiwacz żydów, najznakomitszy wymijacz prawa i grassant parafialny, pił mało ze względu na obecność generała i awansował się bardziej w kierunku jadła. Ponieważ jednak w swej wszechwiedzy nic sobie z tego generała nie robił, nie skąpił tedy zebranym pogodnego wesela ducha. Wójt Gała