Strona:Dramaty małżeńskie by X de Montépin from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1891 No261 p3 col2.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ten głos!... — wykrzyknęła Walentyna. — Pan mnie przestraszasz!... Albo śnię, albo oszalałam... Umarli wszak nie wracają?...
— Ja w to wierzę także, pani hrabino... — odrzekł, śmiejąc się pseudo-d’Angelis. — Zwłaszcza, że legendy wszystkich krajów i wszystkich wieków, wskrzeszają nieboszczyków tylko pod postacią widm niepochwytnych...
— Niepewność, jest rzeczą okropną... — pomyślała pani de Rochegude. — Trzeba tę komedyę skończyć raz i za jaką bądź cenę...
Podniosła oczy na Hermana, rozpartego w fotela i uśmiechniętego, i z pozorną stanowczością powiedziała:
— Wspomniałeś pan coś w liście swoim o mojej przeszłości, a także o jakiejś tajemnicy, zagrażającej niby tym, co mi są drodzy... Cóż to takiego?.. Co pana przeszłość moja obchodził... Kto pan jesteś nareszcie?...
— E! pani hrabino — odrzekł Vogel — od czasu spotkania u markizy de Simeuse, napróżno walczysz pani całą siłą ze swoją pamięcią!... Poznała mnie pani dobrze zaraz owego wieczoru, pomimo lat dziesięciu, które po pani tylko się prześlizgnęły, gdy na mnie ciężkie pozostawiły ślady. Cóż było przyczyną owego nagłego omdlenia pani?... Nie wierzę, ażeby mój głos zmieniony i przybrany akcent, potrafił był oszukać panią... Przypatrz mi się z blizka, a z pewnością nie będziesz pytać, kto jestem, Walentyno...
Jednocześnie twarz Vogla przybrała ów wyraz zmęczenia i grubijaństwa, którego skutki tak