Strona:Brzydkie kaczątko (Hans Christian Andersen) 017.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Były to odlatujące łabędzie. Nagle wydały ton długi, przeciągły, taki dziwny! Poruszyły spokojnie silnemi skrzydłami i wzniosły się wysoko, aż pod chmury i płynęły tak dalej, dalej, w nieskończoność.
Łabędzie opuszczały kraj chłodny przed zimą i śpieszyły za słońcem, tam, gdzie ono świeci zawsze jasno i ciepło, gdzie błękitne wody nie zamarzają nigdy. Kaczę patrzało za nimi z zachwytem, z nieopisanem uczuciem tęsknoty, a gdy znikały, wydało krzyk silny i przenikliwy, aż samo się przestraszyło swego głosu.
I zaczęło kręcić się w kółko, jak szalone, wyciągając szyję i podnosząc krótkie, niezgrabne skrzydła. O, co to za męka! Nigdy nie zapomni tych wspaniałych ptaków i nigdy ich nie ujrzy! Zniknęły! zniknęły!
Z rozpaczy zanurzyło się do dna samego, a kiedy wypłynęło znowu na powierzchnię, nie wiedziało, co się z niem dzieje. Ptaki, królewskie ptaki, piękne ptaki! Nie wiedziało, jak się one nazywają, ani dokąd lecą, a jednak pragnęło złączyć się z nimi i lecieć tak samo, daleko i wysoko, razem z nimi!
Było to śmieszne i głupie pragnienie, bo jakiem prawem ono, takie brzydkie, które się cieszyć powinno, gdy kaczki chcą z niem przestawać...
— Ale tamte ptaki!...
Nadeszła zima surowa i mroźna. Zamarzły wody. Na małym kawałku, który wolny został, musiało kaczę pływać bezustannie, aby uchronić go od zamarznięcia. Mimo to przestrzeń wody zmniejszała się po każdej nocy. Bo co dzień zim-