Strona:A...B...C... (Eliza Orzeszkowa) 030.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szepczą, że dziewczyna ta jest szczęśliwa, bo małym jeszcze kosztem przestępstwo swe okupi...
Jednak małość i wielkość są pojęciami nadzwyczaj względnemi. Tak zapewne myślał Mieczysław Lipski, który po usłyszeniu wyroku najlżejszego poruszenia nie uczynił i stał przy ścianie, jak wprzódy, skrzyżowane ramiona do piersi przyciskając. Urzędnik jakiś, w kołnierzu zrzadka haftowanym złotem, przechodził tamtędy i, spostrzegłszy go, zatrzymał się przed nim. Znał go widać i z życzliwym uśmiechem zaczął:
— No, cóż, Mieczysławie Antonowiczu! Dobrze skończyło się wszystko! Ale jakże będzie? Sztraf[1] czy więzienie? Jutro rano przyjdę do was. Ale zapłaćcie lepiej... Dwieście rubli rzecz niewielka, a panienki szkoda...

I pobiegł dalej. W tejże chwili Mieczysław oderwał się od ściany i skoczył ku wyjściu. Kilku biurowych kolegów chciało go przytrzymać i mówić coś, może doradzać... Ale jego oczy były tak rozpalone, że z za ciemnych okularów widać było ich błyski, a ostre łokcie rozpychały wszystkich i wszystko dokoła. Tak wypadł do długiej galerji, z rzędem ogromnych, jasnych okien, którą przepływała publiczność, zwolna znikając w dole, na wschodach. Tu obejrzał się i we framudze jednego z okien spostrzegł Joannę, która tam stała, może czekając na niego, może nie mając siły, czy odwagi, torować sobie drogi wśród tłumu. W tej chwili wiodła ona wzrokiem za grupą osób, znajdujących się już u prze-

  1. Sztraf (z niem.) — kara pieniężna.