Oda do wojny (1865)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Buława
Tytuł Oda do wojny
Pochodzenie Krople czary. Część pierwsza
Wydawca Paweł Rhode
Data wyd. 1865
Druk A. Th. Engelhardt
Miejsce wyd. Lipsk
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część pierwsza
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Oda do wojny.[1]
1854.

Palmo pokoju zwiędła na mogile,
Gdzie ciernie z róż pozostały,
O palmo! nie dla ciebie dzisiaj nasze chwile
Śmierci lub chwały!
Ty jasna, wielka jak anioł pokoju —
Wyrastaj kiedyś z gruzów co zostawią wieki:
Gdy w narodzie chwila boju
Wstanie! — lub zamknie powieki!
Wojno! przeklęta od matek!
O bądź nam błogosławiona!
Od zamków do nizkich chatek,
Chwyć świat w objęcie Samsona! —
Pod twym szumiącym sztandarem,
Zbiegną się niewoli ludy,
Upojone twym nektarem,
Błyskawiczne witać cudy!

Ludy te w pocie czoła ciche, rzewne,
Z krzyżem lecą w świat szatanów,
Lecą walczyć ogniste i swéj sprawy pewne,
Ciskać pioruny Tytanów! —
Przeleć nad krajem co dzwoni,
Pęt niewoli łańcuchami,
Błyśnij gromem twéj pogoni,
Aniele pomsty nad nami! —
Pod strzechami małych chatek,
W zamkach — myśl jedna natchniona!
Wojno przeklęta od matek,
O! bądź nam błogosławiona! —
Tu pokolenia, od słowa wstrząśnione,
Zawrzały — czynu potęgą
Zerwali się upomnieć o prawa zelżone
Nad przeszłości świętą księgą!
Daléj! — za tego orła słonecznym polotem!
Z duchami tych co legli na pobojowisku,
Niechaj ziemskiemu igrzysku
Niebo się stanie namiotem!
Wojno! wstrząśnij świat ten stary,
Niech młodości skrzydły wzleci,
Po stopniach zbiegłych stuleci
Niech bieży w krainę wiary!
Całe życie nasze burzą!
Błyskawicom gromy wtórzą,
Za chmur wieńcem słońce w mgłach,
Zmartwychwstaje w jutrzni łzach!
Przeciwności są falami —
Im burzliwsze, gwałtowniejsze,
Tem większemi łódź skokami
Dąży — po nad łódki mniejsze —
Nad skał czuby z nad fal prądu,
Do dalekich celów lądu —
Duch nasz szydzi z wrogów tłumu
Co tam ryczy gróźb marami —
Strach niezaklnie dróg rozumu
Ludów!.. tylko torturami
Dzieci — i niewiasty mami.

W twe skorupy, pod twe dachy
Garści wzgardy, garści błota,
Pajęczyną twoje gmachy —
Twym początkiem wszech ciemnota! —
Nucąc pieniem Jeremiasza,
Świat nam czarę dał piekielną,
Pocałunek dał Judasza
I koszulę wdział śmiertelną!
Ducha wskażą bohatyry
Bogu szmaty
Z podłéj szaty
Dejaniry! —
Burzą! — nasze życie całe —
Cierń w serdecznéj drąży bliźnie,
Lepiéj strzaskać się o skałę
Jak ugrzęznąć na mieliźnie!
Jeźliś wielki, jeźliś dzielny,
Chwyć narodzie ojców miecze,
Za łbem Hydry niech piekielny
Tułów w piekło się zawlecze!..
A Bóg ojców nieśmiertelny,
Zanieli duchy człowiecze
Jak zszatanił podłe żmije,
Których myśl się w ciemność kryje!
Wojno! przeklęta od matek
Bądź od nich błogosławiona:
Od zamków do nizkich chatek,
W kajdanach brzęczą ramiona! —
Myśl, co na imię Polski powstaje w ojczyźnie
Jest słońcem co nam gwieździ z pod nocy namiotu,
Przeciw-trucizną waszéj stawszy się truciźnie,
Ducha wyzywa do lotu!
Zagrzmiała trąba do boju,
Wybiła chwały godzina,
Orzeł w piór jasnych ustroju,
Skrzydeł swych sztandar rozpina!
Do boju, dzieci do boju!
On przeszłość waszą wspomina! —
Schorzały świat ten padł w więzy ciemności

I w letargu nikczemności
Krew jego zakipiała! chce trysnąć żyłami —
Żelazo kajdan go rani —
Ale on silny po chwili milczenia,
Może ulecieć skrzydły boju archanioła,
Gdy błyskawica natchnienia
Hańbę strąci z jego czoła! —
Czysty jak Bóg co go stworzył,
Kwitnął naród wolny, dzielny,
Krzyżem szabli piekło trwożył,
Silny! dumny! nieśmiertelny! —
I wraz trzy się hydry zbiegły,
Orły z łbami podwójnemi,
Co nie mogły z nad téj ziemi
Oczu wznieść do słońca bramy,
Więc drogę słońcu zabiegły!
Białemu orłu — zbrodniami!
Ale biada gwałcicielom,
Co chcą zaprzeć wschód światłości,
W proch popadną i w ciemności!
A szatańskim w hołd weselom
Wzgardzon będzie pył ich kości,
Ust tysiącem przeklinany,
Padnie słaby i nikczemny
Pod pochodu słońc rydwany,
Jako piekła druch wzajemny —
............
Jeden zbiegiem był szatanów,
Co przemocą bił, mordował,
Żywych w martwe groby chował —
Dość tu imię — Tarrakanów.
Dość Wileńskich dzieci głowy
Na ten obraz Herodowy!
Niech sybirskich wichrów jęki
Dośpiewają téj piosenki.
Druga hydra zaprzedajna,
Pełna fałszu i bluźnierstwa,
I szataństwa i oszczerstwa,
Dość tu — imię Wallensztajna! —

Jak Bizanckie wtóre państwo —
Dość tu rok czterdziesty szósty,
By katolickie oszusty
Wiekom stały za szataństwo —
Trzecia hydra, proch nikczemny,
Krwią swych Panów się tuczyła.
Duch jéj podły — tam wzajemny
Gdzie na tronie Bożek: Siła.
Zszatanionych mnichów dziecię,
Zbrodnia cnotą — kał początkiem!
Machiawela wstań szkielecie
Zarumień się niewiniątkiem!
Wśród tych piekła istot krwawych,
Co trójcy niebios bluźnierstwem,
Upadł zdradą naród prawych
Między rzezią, a kacerstwem —
Dziś on wstaje niepomszczony,
Lecz już nie o pomstę wroga
Modlić jemu się do Boga,
On w ludzkości będzie mszczony!
Lud ten Boga dziś kapłanem
Pomiędzy ziemią — a Panem!
I jak wyrósł z nikczemności
Tyran świętych krwią tuczony,
Tak runie z gór swych strącony,
W otchłań przekleństw i nicości. —
Polsko święta! Polsko w Bogu!
O! na Chrysta jasne rany
Po raz wtóry, z niebios progu,
Z twego serca strąć szatany —
Wojno! przeklęta od matek,
Bądź przez nie błogosławiona,
Ku tobie w pętach ramiona
Drżą z zamków i niskich chatek —
Wojno! przeklęta od matek,
Dla wspólnej matki natchniona,
Chwyć świat w objęcie Samsona! —
Wstań archaniele! nad sennych głowami,
Przeleć jak niegdyś, by na twe wspomnienie

Ożyły ludy te zbrojne gromami,
Co biegły w ogień — jak tęczy promienie!
Naprzód ducha Prometeje!...
W piersiach z wulkanem młodości!...
Wyżsi nad losów koleje,
Naprzód! ducha Prometeje!
Wy spadkobiercy — przyszłości!...








  1. Z błędami i niedokładnie dawniéj drukowana. —





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Tarnowski.