Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/240

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

sądził, że przychwyci łasującego kota, tymczasem przyłapał żonę, która wcale nie była zajęta wsadzaniem chleba.
I śmiejąc się, dodał:
— Piekarz zatkał piec, że omal się nie udusili; dopiero synek piekarski zaalarmował sąsiadów, bo widział, jak matka właziła do pieca z kowalem.
Rozbawiony dodał:
— A to łajdaki! karmią nas miłosnym chlebem. Dalibóg, jakby bajka La Fontaine’a.
Janina nie dotknęła już chleba.
Gdy przed tarasem stanął dyliżans pocztowy, a pogodna twarz barona ukazała się w drzwiczkach, młoda kobieta uczuła w sercu i duszy głębokie wzruszenie, gwałtowny poryw przywiązania, jakiego nigdy przedtem nie zaznała.
Przystanęła jednak jak wryta, niemal omdlała, na widok mateczki. W ciągu sześciu miesięcy zimowych baronowa postarzała się o dziesięć lat. Ogromne jej policzki, zwiotczałe, opadające, spurpurowiały, jakby krwią nabrzmiałe; oko było wygasłe, a gdy chciała wykonać parę kroków, musiano ją podtrzymywać z obydwóch stron; uciążliwy jej oddech stał się świszczący i tak utrudniony, że bolesnem było patrzeć na jej mękę.
Baron, widując ją codziennie, nie zauważył tej zmiany niekorzystnej; a ilekroć się skarżyła