Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na ciągłą duszność i coraz większą ociężałość, odpowiadał:
— Ależ nie, moja droga, zawsze byłaś taką.
Odprowadziwszy rodziców do ich pokoju, Janina cofnęła się do swego i do głębi wstrząśnięta, rozpacznym wybuchnęła płaczem.
Następnie poszła do ojca i rzucając mu się na piersi, z oczyma pełnem i jeszcze łez jęczała:
— Och, jakże mateczka zmieniona! Co jej jest, powiedz, co jej?
Zdziwił się mocno i odparł:
— Tak sądzisz? co znowu? ależ nie! Przecież się z nią nie rozstawałem i zapewniam cię, ze nie widzę żadnej zmiany; taksamo, jak było.
Wieczorem Julian rzekł do żony:
— Z matką twoją krucho. Niedługo już chyba pociągnie.
A gdy Janina wybuchnęła łkaniem, zniecierpliwił się:
— No, przecież nie mówię, że stracona. Ty zawsze musisz być do niemożliwości przesadną. Zmieniona jest, i tyle — jak zwykle w tym wieku.
Po upływie tygodnia przestała o tem myśleć, przyzwyczaiwszy się do nowego wyglądu matki i odsuwając swe obawy, jak człowiek zazwyczaj odsuwa, odrzuca lęk i troski dręczące, wiedziony instynktem egoistycznym, wrodzoną mu potrzebą spokoju.