Strona:PL G de Maupassant Życie.djvu/229

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciągle zajęta Pawełkiem, na którego Julian spoglądał z boku, okiem niespokojnem i niezadowolonem.
Nieraz trzymając go na ręku i pieszcząc z szaloną czułością matki, podsuwała go Julianowi:
— No, pocałujże go; możnaby sądzić, że go nie kochasz.
Z wyrazem niesmaku dotykał lekko gładkiego czoła chłopczyka, pochylając się nad nim łukowo, by przypadkiem nie dotknąć skurczonych, poruszających się rączek. I szybko wychodził z pokoju, jakby party wstrętem.
Od czasu do czasu przybywali na obiad mer, doktor i proboszcz; to znów Fourvillowie, z którymi coraz to bliższy nawiązywał się stosunek.
Hrabia zdawał się ubóstwiać Pawełka. Przez cały czas wizyty, a często przez całe popołudnie, trzymał go na kolanach. Swemi ogromnemi rękoma olbrzyma dotykał go niezmiernie delikatnie, końcami długich wąsów łaskotał go w nosek i całował długo, namiętnie, jak zwykły całować matki. Stale cierpiał z powodu bezdzietności swego małżeństwa.
Marzec nastał pogodny, suchy i prawie łagodny. Hrabina Gilberta zaczęła znów mówić o spacerach konno, które mieli teraz odbywać we czwórkę. Janina trochę już znużona długimi wieczorami, długiemi nocami, długimi dniami