Zdroje Raduni/Część II/1

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Aleksander Majkowski
Tytuł Zdroje Raduni
Podtytuł Przewodnik po Szwajcaryi Kaszubskiej
Wydawca Polskie Towarzystwo Krajoznawcze
Data wyd. 1913
Druk A. Pęczalski i K. Marszałkowski
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
1. Uwagi wstępne.

Zwiedzający ziemie, położone nad Radunią, tę tak zwaną Szwajcaryę Kaszubską najlepiej uczyni, skoro Kartuzy weźmie jako punkt stały, z którego w różnych kierunkach zwiedzić można ten piękny szmat kraju. Z Sopotu i Gdańska jest bardzo dobra komunikacya koleją tam i nazad. Bilet powrotny III klasy kosztuje M. 3,20. Jedzie się koleją na Pruszcz, gdzie trzeba przesiadać się w kierunku Kartuz. Tu się z wagonu już po obu stronach toru widzi wzgórza i wstęgę Raduni, a tam gdzie przed Żukowem jeszcze zjawia się po lewej stronie toru wieża kościoła w Prągowie, rozpoczyna się terytoryum kaszubskie. Przy Żukowie tor kolejowy mostem, mającym 107 metrów długości, krzyżuje dolinę Raduni, ażeby odtąd już biedz ciągle po prawym brzegu rzeki.
Kto się bardzo liczy z czasem, może w Żukowie wysiąść i drogę od Żukowa, przez Babidół do Kartuz zrobić pieszo. Otwiera mu się podczas wędrówki takiej szereg cudnych widoków. Komu zaś wypada z Poznania lub Berlina jechać pociągiem na Chojnice i Kościerzynę, niech najlepiej siada w Kościerzynie do pociągu kartuskiego, który latem kursuje trzy razy, wysiada w Krużynie i idzie pieszo do Ostrzyc. Stąd odwiedzi Brodnicę, Remboszewo, Zawory, Tamową i podąży do Kartuz, bliższą okolicę zostawiwszy sobie na później.
Odległość Kartuz od Gdańska wynosi 34 kilometry. Dziś można dostać się do Kartuz z Gdańska i z Sopotu samochodem, co kosztuje tam i z powrotem około 50 marek. Jazda w jednym kierunku trwa około 2½ godziny, a powinna się odbywać szosą przez Żukowo. Natomiast nie radzilibyśmy drogi z Gdańska robić zwyczajnym powozem, którego koszta za 4 osoby wynoszą do 20 marek, omnibusem zaś dla 10 do 20 osób 25 do 40 mr. Zwiedzającym jednak samą tylko Kaszubską Szwajcaryę, którzy z zasady nie spuszczają się wyłącznie na swoje nogi, można radzić wzięcie furmanki w Kartuzach, której cenę umówić trzeba z góry. (Ceny są podane w odpowiedniem miejscu). O furmankę zazwyczaj wystara się hotelarz. Poza tem turysta polski nigdy nie powinien zapominać, że jest w swoim, a nie obcym kraju. Winien zatem wszędzie i zawsze mówić po polsku, nie kupować nic w sklepach, ani mieszkać w hotelach czy karczmach, w których nie chcą języka polskiego rozumieć. Trzeba bowiem pamiętać, że nawet Niemcy na Kaszubach w znacznej części po polsku czy po kaszubsku mówią i rozumieją. Wyjątek czynić trzeba jedynie w urzędach, na poczcie i na kolei. Chociaż bowiem i tam bardzo często się napotyka urzędników Kaszubów, którzy radziby z bratem z dalszych stron pomówić w ojczystym języku, jednak w obecności innych urzędników nie mogą się odezwać po polsku jeżeli się nie chcą narazić się na denuncyacyę i ewentualne przesiedlenie do czysto niemieckich okolic. W cztery oczy natomiast względy takie upadają.
W obcowaniu z ludnością wiejską kaszubską trzeba pamiętać, że z nader małymi wyjątkami niema ona tradycyi poddaństwa. To też trzeba z nią mówić z godnością i szczerze. Jeżeli kaszuba to odczuje, to jego przyrodzona podejrzliwość ustąpi odrazu. Wystrzegać się koniecznie trzeba najlżejszych nawet zaczepek jego mowy kaszubskiej, lub poprawiania wprost używanych przezeń germanizmów. Jest faktem, że Kaszubi pomiędzy sobą nie używają tylu germanizmów, ile w rozmowie z obcym. Lubią zamiast jędrnego, pięknego wyrazu swojskiego wsunąć niemiecki w rozmowie z mówiącym literacką polszczyzną, gdyż wskutek wpływu języka niemieckiego i fałszywego ich traktowania przez swoich taki swojski, szczery jak złoto wyraz uważają często za brzydki. W takim razie wystarczy w ciągu rozmowy użyć odpowiedniego wyrazu polskiego, który w istocie najczęściej będzie równoznaczny z odpowiednim wyrazem kaszubskim: Kaszuba, który pod zewnętrzną flegmą posiada dużo bystrości, wyraz polski podchwyci i zapamięta. — Trzeba też rozwiać złudzenie, jakoby turysta, rozmawiając z Kaszubą, słyszał prawdziwą gwarę kaszubską. Najczęściej Kaszuba będzie odpowiadał językiem, który nazwaćby można kościelnym kaszubskim, t. j. polszczyzną, w której brak nieznanych Kaszubie półgłosek ś, ź, ć i nosowego e, zastąpionych przez s, z, c, i nosowe a, i z opuszczeniem prawdziwego akcentu kaszubskiego, a używaniem polskiego z naciskiem na przedostatniej sylabie. Taką nienaturalną gwarę wyrabia sobie Kaszuba pod wpływem polszczyzny w kościele i pod wpływem gazet. Rozumie się, że kto chce usłyszeć rzeczywistą mowę kaszubską, osiągnie to w rozmowie z dziećmi lub przysłuchując się rozmowie dorosłych niepostrzeżenie. Są też okolice, gdzie lud jeszcze nie kaleczy swej mowy.
Podczas wędrówki nocleg i proste jedzenie można dostać w każdej wsi kościelnej i to za tani grosz. W wioskach, leżących tuż nad drogami, któremi turyści zwiedzają okolice nad Radunią od Kartuz do Ostrzyc, ceny są już nieco wyższe. Może się zdarzyć, że w takich Zaworach lub Ostrzycach turysta nie znajdzie noclegu w karczmie, gdyż letnią porą na stałe mieszkają w niej niemieccy letnicy i malarze. W takim razie przenocować można u gburów, którzy w miejscach bardzo zwiedzanych już wymagają skromnej zapłaty za łóżko (1 mr. do 1,50 mr.). W dalszych okolicach powiatu gbur z przyrodzonej gościnności przyjmuje turystę Polaka, a obraziłby się, gdyby mu ofiarowano za przyjęcie pieniądze. W ostatecznym razie można się zwrócić we wsi kościelnej do proboszcza, który, skoro jest Polakiem (a takimi są przeważnie księża proboszczowie w powiecie kartuskim) udzieli wszelkich wskazówek.
Nigdy zadość nie można przypominać wędrowcom polskim, że na Kaszubach są nie tylko turystami, ale zarazem i pionerami polskimi. Od ich zachowania się wobec ludności kaszubskiej dużo zależy, więc niech nigdy nie wychodzi im z pamięci napomnienie: Pro patria est dum ludere videmur!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Aleksander Majkowski.