Na obcej ziemi, tułacz ubogi,
Wstępując nieraz w bogaczów progi, Świetny ich przepych widziałem;
Lecz mimo zbytku co go otacza,
Nie zazdrościłem skarbów bogacza, Innych ja bogactw szukałem!
Widziałem ludzi, co kilku słowy
Mogli zapalić tysiącom głowy, Tłumy przed nimi klękały;
Lecz choć jest szczytną taka potęga,
Umysł mój skromny po nią nie sięga, Takiej nie żądał ja chwały!
Znałem ja, znałem kochanków dwoje,
Dwa serca w jedno zleli oboje, Jako dwóch kwiatów wonności;
Lecz choć śród ludzi samotny żyłem,
Szczęścia kochankom nie zazdrościłem, Innej jam szukał miłości!
Raz byłem świadkiem — majtek ubogi,
Wracając statkiem z dalekiej drogi Patrzył, czy kto go pozdrowi;
W tem z tłumu — matka na brzeżne skały
Wbiegła — łzy się ich pomięszały; I zazdrościłem majtkowi! —