Zaczarowane koło/Akt II

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Duża, sklepiona sala dolna w zamku Wojewody. Nad głównymi drzwiami, w głębi, chór dla muzyki. Z boku, w głębi, drzwi do sypialni wojewodziańskiej, przesłonięte kotarą. Po przeciwnej stronie, również w głębi, kręcone schody do pokojów górnych. Z prawej drzwi do ogrodu, z lewej okna w kamiennych obramieniach. Na ścianach portrety antenatów, kagańce, założone w żelazne kółka u filarów, od sklepienia świeczniki, wiszące ponad stołem, zastawionym w podkową. U stołów i po całej scenie rozsiany tłum szlachty, wśród którego Boruta. W pośrodku głównego stołu Wojewoda stoi z kielichem w ręku i wznosi toast. Barczysty, podżyły mężczyzna, o pełnej, czerstwej twarzy. Czupryna podgolona, nos orli o rozdartych chrapach, wąs zawiesisty, z lekka siwiejący. Strój polski, bardzo bogaty.

WOJEWODA

Honor tandem niesłychany
W dniu dzisiejszym na mnie spada;
Rozszerzcie się, stare ściany
Domus meae — i bądź rada
Chato moja dla tych gości,
Którzy od dziada-pradziada
Błyszczą splendorem zacności,
I szlacheckie swe klejnoty,
Od wieków zdobyte w polu,
Nowemi adornant cnoty!
Gdyby mi fale Paktolu
Napłynęły do tej sali
I przyniosły skarb swój złoty —
Gdyby słońce, co się pali
Na niebie, zeszło w te progi
I siadło przy moim stole —
To klnę się na wszystkie bogi
I na mojego patrona,
Którego mamy dziś święto,
Że preferuję i wolę
Honor, jaki zgromadzona
Brać-szlachta, in hoc momento,
Domowi mojemu czyni.
Niechaj żelazna Bellona,
I Cerera złotokłosa,
I Minerwa doradczyni
Górne porzucą niebiosa
I niech między nami staną,
By potwierdzić słowa moje:
Jako nigdy nie widziano
Tak wielkich obywateli,
Zgromadzonych uno loco!
Rzym jednego Cyncynnata
Miał w swych murach, więc szeroko
Niech się chełpi i weseli
Ta uboga moja chata,
Że w swych murach naraz wita
Mężów tak wielkiej zasługi,
Których fama pospolita
Równo z Cyncynnatem kładzie:
Bo dzierżą miecze i pługi,
A zawżdy sapientes w radzie
Et in bello, et in pace!
Etiam za splendoru tyle
Jakoż ja się wami odpłacę?
Chyba, dziękując pokornie,
Afekt kordialny wyrażę
I kielich do dna wychylę —
...Niech z chóru zagrzmią waltornie!
Niech salwę dadzą puszkarze!
Vivant! Zdrowie Panów Braci!!

Kapela, wystrzały, Wojewoda pije

SZLACHTA

Wojewoda niech nam żyje!
Vivat!

WOJEWODA
wypiwszy

Pan Bóg wam zapłaci!
...Nie nalewaj mi, Chojnacki!
Zali śmiałbym tym kryształem
Spełniać jeszcze zdrowie czyje?
Kaczej o tafle posadzki
Niech pęka!

Rozbija kielich

Ja życiem całem
Usque ad horam supremam
Panom Braciom nie odsłużę,
Odsłużyć sposobu nie mam!
Ale, ad memoriam rei,
Wypisać każę na mutrze
Wszystkich Waszmościów nazwiska:
W potomnych wieków kolei,
Ryty w złote charaktery,
Mur ten inskrypcją niech błyska
I głosi afekt mój szczery!

Okrzyki. — Szlachta pije. — Kapela gra polonezy

BRZECHWA
staje na krześle i dając znaki muzyce, by ucichła, woła poprzez gwar

Cicho! Węgrzyny! Cyganie!
Czy jak tam! Cicho, rzępoły,
Jak skończę, będzie fanfara!

Do szlachty

Cyt!...

Zwraca się do Wojewody i mówi, stojąc na krześle

Jaśnie Wielmożny Panie
Miłościwy Wojewodo!
Krótkom ja chodził do szkoły
I ledwom liznął Alvara,
Wiec prostak — nie wiem, quo modo
Wykoncypować perorę:
Ale eksperiencja stara
Wespół z gorącością młodą
Serca (cum cordis fervore)
Czynią, że acz sine arte
Roztoczę wrodzoną swadę,
I prosto z mostu wypalę:
Owo masz serca otwarte
Całej szachty wojewódzkiej,
Które u nóg twoich kładę —
Nie — żeś nas przyjął wspaniale
I z luksem, godnym Lukulla —
Jeno, że jesteś mąż ludzki,
Próżen sobkostwa i pychy,
I chociażby ziemska kula
Aż po same antypody
Stanowiła twoje włości,
To nawet szaraczek lichy,
W jednych butach i żupanie,
W domu Pana Wojewody
Tej samej by gościnności
Doznał, której dziś doznajem.
Przeto podnieśmy kielichy,
Cantantes, co gardła stanie,
Staropolskim obyczajem:
Kiedy się nam pora,
Pora zdarza,
Pijmy zdrowie (gospodarza),
Gospodarza.
Vivat! Vivat!

Pije, okrzyki, kapela.

Szlachta pije, powtarzając piosenkę

WOJEWODA
z rozpostartymi ramionami

Mości Panie
Mieczniku! Mój Brzechwo miły!
Panie Marcinie!...

Ściskają się

SZLACHTA
cisnąć się za Wojewodą — jedni przez drugich

Za nogi!
...Bierz go w górę!... Na ramiona!...
...Vivat splendor i obrona
Rycerstwa!... Boże, daj zdrowie
Jego Mości Wojewodzie,
...Vivat!

Obnoszą go po sali

WOJEWODA
obnoszony, sapiąc

Bóg zapłać... panowie!

BRZECHWA
wyrzucając czapkę w górę

Pater Patriae! Mąż w narodzie
Primus Gloria et Virtute!

WOJEWODA
stanąwszy na środku sali, do Brzechwy bardzo głośno

Gdybym w sercu miał rogatą
Superbię i hardą butę,
Gdybym się rządził prywatą,
To, wierz mi, Panie Marcinie,
Że miałbym gorzko zatarte
Dnia dzisiejszego wesele,
I może bym w tej godzinie,
Gdy z Braćmi Szlachtą się dzielę
Grzanką i sztuką mięsiwa,
Siedział u siebie zamknięty
I klął, jak jaki desperat,
Co włosy ze łba wyrywa
I zgrzyta, i łamie sprzęty.

Po chwili

Sic est et semper sic erat,
Że błądzą nawet królowie...
Mehercle! cnota prawdziwa,
Jak prawdziwe dyjamenty,
Zawżdy powinna być w cenie...
Któż moją żałość wypowie,
Gdy widzę czeskie kamienie,
Szkiełka świecące jaskrawie,
Któremi polską koronę
Obwieszają i sromocą...
Quid faciam — w sercu się krwawię
I w ogrojcowych łzach tonę.

Po chwili

Sam nie wiem, na co i po co
Waszmościom gadam dziś o tem!
Furda! raczej wszystkie smutki
Zapić, zalać winem złotem,
Pomnąc, jako żywot krótki:
Brevis est mortalium vita
I nie warta torby sieczki!
Tandem dalej do węgrzyna!
Chojnacki! Dwie świeże beczki
Wytoczyć z lochów — i kwita!

Pije, podśpiewując

„Hulaj dusza, bez kontusza...
Od komina do komina!...”

Otoczony tłumem szlachty odchodzi poza stoły i rozmawia poufale w głębi

BRZECHWA
do Chojnackiego

Wojewoda żal zagłusza,
Ale coś go strasznie bodzie...
Quid est? Mów no, mój Kluczniku!

CHOJNACKI

Ja nic nie wiem — Mocium Panie...

BRZECHWA

Nie wie Klucznik oczywistej
Causae, która Wojewodzie
Kwasi humor?

CHOJNACKI
na pół do siebie

Oj, co krzyku
Było dziś! — Boskie skaranie!
— Ja nic nie wiem... Jakieś listy...

BRZECHWA

Niech no Klucznik powie szczerze.

CHOJNACKI

Nic nie wiem... Verbum nobile!
Wiem tylko, że na dywanie
Dostali dwaj pokojowi,
Potem chodził po szpalerze
I tak sapał, że na milę
Było słychać — i Janowi
Świętemu klął, jak farmazon.
Co jest signum, że go pali
Złość najgorsza... Żeby Miecznik
Widział, jak wyglądał gazon
Śród szpalerów podeptany!
— Potem na górę do sali
Poszedł, żółty jak słonecznik,
I między czterema ściany,
— Spuściwszy w oknach firanki —
Chodził jeszcze długo, długo...
Gdy przyjdzie tata godzina,
To się nikt pisnąć nie waży...
Nawet dla Wojewodzianki
Nie okaże dobrej twarzy.
— Cóż? Ja tylko jestem sługą
Magnackim, szlachcic chudzina...
Nic nie wiem. Zresztą papugą
Nie jestem i po węgrzyna
Iść muszę...

Chce odejść, Brzechwa przytrzymuje go za kontusz i wskazuje Borutę, który stoi bokiem do nich, wśród tłumu szlachty, nieco osamotniony.

BRZECHWA

Mości Chojnacki,
Słówko! Cóż to za figura?

CHOJNACKI
obojętnie

Nie wiem... nie znam... jakiś quidam...

BRZECHWA

Co za łeb zawadyjacki!

CHOJNACKI

Przecie wszystkich znać nie mogę,
Diabli wiedzą, skąd szlachciura
Wylazł... Beczki z lochu wydam...

BRZECHWA
przytrzymując

Dziwna fizys...

CHOJNACKI

Ba, na drogę
Wrota otwarte na ścieżaj,
I kto zechce, wjeżdża w bramy.
Feta! Wierzaj Waszmość, wierzaj,
Że z tej ciżby, co na zamek
Zjechała, wielu nie znamy.
Hajduki dzisiaj u klamek
Stoją tylko od parady...
Kto zacz? Skąd? nikt nie docieka!
Wlazłeś? To siądź do biesiady,
Jedz, pij, wrzeszcz jak paw spłoszony,
— A ja? Wszystko na człowieka!
Chojnacki drabanta tańczy
Ledwo czując duszę w ciele.

Ociera pot z czoła

BRZECHWA
który prawie nie słuchał i przypatrywał się przez ramię Chojnackiego Borucie

Spójrz Waszmość, takiej persony
Nie widziałeś! Szkielet suchy,
Tyka! I jak u szarańczy
Cieniutkie, długie piszczele...
Jak ten kontusz na nim wisi!
Spójrz Waszmość: zajęcze słuchy,
Czy koźle ma zamiast uszu,
Nos jak hak — a te wąsiska
Owisłe, i ten wzrok lisi...

CHOJNACKI

No, nieforemna uroda,
A wszelako animuszu
Nie brak mu: ślepiami ciska!...
Mater Dei! Wojewoda
Iść mi kazał po węgrzyna,
A ja...

BRZECHWA

Niechże Waszmość leci.

CHOJNACKI

Lecę!...

Biegnąc, spotyka się oko w oko z Borutą i wzdryga się

W imię Ojca, Syna...

Wybiega

BORUTA
podchodząc do Brzechwy

Powiedz Waszmość, jeśli łaska,
Co jemu stało się nagle?
Obces wpadł na mnie, do ucha
Wrzasnął mi — i gdzieś do diaska
Drapnął — u ramion wyloty
Na wiatr puściwszy, jak żagle...
Non capisco! Zawierucha!
Fixat!

BRZECHWA

Ha, kurzej ślepoty
Dostał, albowiem od rana
Biega w okrutnej fatydze,
Na wojewodzińskim dworze
Totumfacki...

BORUTA

Waszmość Pana
Racja słuszna, być to może...
— Ale zda mi się, że widzę,
Jeśli mnie oczy nie mylą,
Ciebie, Mości oratorze,
Który, jak drugi Cycero,
Eloquens — przed małą chwilą
Ofiarowałeś w perorze
Jego Mości Wojewodzie
Afekt i submisję szczerą
W imię szlacheckiego stanu.

BRZECHWA
rozpromieniony

Jam jest!...

BORUTA

Zaraz po urodzie
Poznałem, i Waszmość Panu
Gratuluję.

Ściskają się za ręce

BRZECHWA

To za wiele,
I modestia moja znana
Czerwienić się na to musi.
Tandem spytać się ośmielę,
Jakże godność Waszmość Pana?

BORUTA

Do usług. Zwę się Bazyli
Rogaliński...

BRZECHWA

Czy nie z Rusi?
— Marcin Brzechwa — na usługi —
Miecznik — a pytałem, czyli
Nie z Rusi Waszmość Dobrodziej,
Bo są pod Zamościem szlachta
Rogalińscy, co Prus Drugi
Mają — i z nich to się rodzi
Babka moja. Za Olbrachta
Na Ruś porno się wynieśli,
Tandem aestimo et puto,
Że jesteśmy krewni, jeśli...

BORUTA
przerywając

Żałuję, bo my Borutą
Pieczętujem się, klejnotem
Zacnym — i od króla Lecha
Mamy sedes pod Łęczycą —
Paprocki dość pisze o tem,
Tych zaś, co się Prusem szczycą
Distingue!

BRZECHWA

Jedna pociecha
W tem, iż powiada przysłowie:
„Moja babka twojej babce
Podawała gruszki w czapce...”

BORUTA Skoro już sięgać do gadek, To niech Waszmość raczej powie, Iż twojej babce mój dziadek Podał jabłko...

BRZECHWA nie rozumie dobrze, ale urażony

Waszmościne
Proverbium, wielce dziwaczne,
Nie w smak mi...

Odyma wąsy

BORUTA
niby dobrodusznie

Proverbium stare
Jak świat! Niechaj marnie zginę,
Niech mnie spali grad siarczysty!
Jabłko musiało być smaczne,
Waszmość możesz dać mi wiarę
Na słowo...

Śmieje się ironicznie i odchodzi w głąb, poza stoły. Brzechwa zostaje zdziwiony, nie rozumiejący, wzrusza ramionami, chwieje głową, targa wąsy.

WOJEWODA
stojąc w głębi, wśród szlachty

Tandem nowinę
Dostałem dzisiaj przez listy,
Kurierem, prosto z Warszawy...

GŁOSY
zewsząd

Słuchajcie!... Jakaś wiadomość!...
...Silentium!... Cicho!

Otaczają Wojewodę, który postępuje ku przodowi

WOJEWODA

W tym liście
Piszą mi, jako buławy
Polnej, którą Król Jegomość
Przyrzekł mi był uroczyście,
Nie dostałem...

Głośny pomruk niezadowolenia

Tym protestem
Nie oponujcie się, proszę,
Waszmości Królewskiej woli,
Patiens et modestus jestem,
Przeto iniurię tę znoszę,
I despekt gorzki w pokorze
Połykam. Nie to mnie boli,
Żem iniuste pominięty,
Lecz Hetmanem — wielki Boże!
Czyż godzien być pan Hieronim,
Mój stryjeczny? Kręt nad kręty?
Starosta Rawski? Infamis?
Orbis terrarum wie o nim,
Że łotr jest godzien powroza!
Godzien w piskle vivis flammis
Gorzeć! To horror! To zgroza!
I król buławę powierza
Takiej małpio pudrowanej,
Co to ni z mięsa, ni z pierza,
Co podgardle ma z koronki
I kubrak szamerowany,
A łydki, jako u słonki!!
Takie weneckie półdiable,
Taki fircyk z morskiej piany.
Azaż udźwignąłby szablę,
Gdyby przyszło z Bisurmany
W taniec pójść — antiquo more?!
— Nie jestem żaden Koriolan,
Nie kieruje mną prywata:
Boga na świadectwo biorę!
Jeno Rzeczypospolitej
Żal mi! — Więc, padłszy do kolan
Królowi, miałbym ochotę
Ex anima indignata
Krzyknąć, że one zaszczyty
Hetmańskie cierpią sromotą
W ręku mego Pana Brata...
Niechby Król na Majestacie
Znał infamie i konszachty
Jego — jako wy je Macie;
Bo wśród wojewódzkiej szlachty
Wie każdy, ile procesów
Toczył ze mną o fortunę
Po stryju naszym, Biskupie...
Spieniał mnie? A ja mu plunę
Na ten zysk... Do kroćset biesów!
Niech — jak ten ślimak w skorupie —
Siedzi w swej kowanej skrzyni,
Licząc nieprawe intraty.
— Lecz godzi się bić na larum,
Skoro król Hetmanem czyni
Zdziercę, który kondemnaty
Godzien by repetundarum!!

Ogromna wrzawa wśród szlachty. Niektórzy wzburzeni, podnoszą ręce, inni rwą się do szabel

SZLACHTA
jedni przez drugich

...Dać nam go tu... Na pałasze,
Na sąd łotra... Na sąd krwawy...
Tobie, Panie Wojewodo,
Zdrowie nasze! Życie nasze!
...Niechaj nas przed Króla wiodą!
...Do Warszawy! Do Warszawy!

Wojewoda dziękuje gestami, bliższych ściska za ręce — niema gra, podczas której gwar z wolna przycicha. Równocześnie na przodzie sceny rozmowa szlachty.

PIERWSZY SZLACHCIC

Jedziesz, Panie Mateuszu?

DRUGI SZLACHCIC

Jechałbym, przysięgam Bogu,
Ale...

TRZECI SZLACHCIC

Jest już jakieś „ale”.

DRUGI SZLACHCIC

Nie braknie mi animuszu,
Ale żonę mam w połogu.

PIERWSZY [SZLACHCIC]

Mnie się jeszcze gorzej składa,
Stawiam u siebie stodoły.
Nolens-volens... trudna rada!

INNA GRUPA

STARY SZLACHCIC
do młodego

Sfiksowałeś? Jesteś goły
Jak bizun — i miasto domu
Pilnować?... A, do pioruna
Jasnego!...

SZARACZEK

A co tam komu
Do tego, że się magnaci
Gryzą? Mnie to omnia una.

STARY SZLACHCIC

„Omnia una”? To łacina!

Zbliża się do nich Miecznik Brzechwa

BRZECHWA

Za permisją Panów Braci,
Czy Waszmość nie był przypadkiem
W Łęczyckiem. Pytam z tej racji,
Że w Łęczyckiem jest przysłowie:
„Moja babka... z twoim dziadkiem
Jadła jabłko!...”

STARY SZLACHCIC
przypatruje mu się zdziwiony — potem zbywając mówi

Kto wie? Kto wie?
Może jest!

BRZECHWA
niezadowolony z odpowiedzi, zwraca się do pierwszej grupy

Czy eksplikacji
Nie daliby mi panowie
O Rogalińskieh rodzinie.
Co mieszkają pod Łęczycą,
I pono herbem „Borutą”
Od króla Lecha się szczycą,
A mają dziwne przysłowie
O dziadku... jabłku...

PIERWSZY SZLACHCIC
na stronie

Po winie
Zawróciło mu się w głowie.

SZARACZEK

Ha, bo węgrzyn był magnacki!

DRUGI SZLACHCIC
na stronie

Spił się, z oczu widać mu to...

Brzechwa, nie mogąc się doczekać odpowiedzi, idzie w głąb i zatrzymuje się przy dalszych grupach

WOJEWODA
w głębi, po paru słowach, zamienionych z Chojnackim

A teraz Klucznik Chojnacki
Prosi Waszmościów na spanie.
Przepraszam, nie moja wina,
Że niejeden z Panów Braci
Spać będzie musiał na sianie.
...Jutro, skoro matutina
Aurora na niebie stanie,
Na łowy!

SZLACHTA
gwarno

Niech Bóg zapłaci!
Dobrej nocy!...

Cisną się ku drzwiom, kłaniając się po drodze Wojewodzie — poprzedza ich Chojnacki, który potem, przeprowadziwszy wszystkich, sam wychodzi. Hajduki zdjęli ze ścian część kagańców, aby poświecić wychodzącym — sala pociemniała. Dwaj pokojowi otwierają drzwi do sypialni, widać w niej przy świecach łóżko pod namiotem, nad łóżkiem, na kobiercu, duży krucyfiks i broń.

WOJEWODA
woła za odchodzącymi

Śpijcie zdrowo
Waszmoście!

Szlachta wychodzą

BORUTA
który nieznacznie stanął za Wojewodą, wychyla się z tyłu ku niemu i mówi mu prawie nad uchem

Na jedno słowo
Proszę, byle w cztery oczy.

WOJEWODA
wzdryga się, potem mówi spokojnie, przypatrując się badawczo Borucie

Waszmość ktoś jest?

BORUTA
z ukłonem

Sługa, sługa
Jaśnie Wielmożnego Piana,
Wierny, chociaż na uboczy.

WOJEWODA

Któżeś Waszmość?!

BORUTA

To zbyt długa
Historia i nazbyt znana...
Wasza Miłość jeszcze nie wie,
Ktom jest — lecz się wrychle dowie.

WOJEWODA

Tu będą sprzątać ze stołu,
Rozmówimy się w alkowie.

Zwraca się ku, sypialni, wskazując Borucie drogę za sobą

BORUTA
w progu sypialni

Nie... tam On jest!

WOJEWODA

Kto?

BORUTA
mówi z wolna, rozkrzyżowawszy ręce i pochyliwszy głowę na piersi, ruchem Ukrzyżowanego

Na drzewie
Przybity, z cierniem na głowie.

WOJEWODA
przerażony, cofa się i wyciąga przed siebie ręce, jakby zasłaniając się przed uderzeniem,

Ty! Kto jesteś?!

BORUTA
niby zdumiony — ironicznie

Czy się boi
Wasza Miłość?... Temu czołu
Taka bladość nie przystoi:
Kolor nierycerskiej trwogi.

WOJEWODA
opanowawszy się, postępuje naprzód i pyta z naciskiem, ale spokojnie

Kto? Skąd? — jesteś...

BORUTA

Stamtąd: z dołu
Z królestwa Strąconej Pychy,
Lecz skądkolwiek moje drogi
I dokądkolwiek mnie wiodą,
W Polskiej Rzeczypospolitej
Jestem kondycji nielichej,
Bom jest, Mości Wojewodo,
Eques tej Reipublicae,
Taki szlachcie, jako i ty,
I tera szlachectwem się szczycę!

WOJEWODA
pokrywając niepokój

Ergo witam... Pana Brata!
Rozmówimy się w tej sali,
Gdy... niedogodna komnata.
Służbę zaraz się oddali,

Klaszcze w ręce, w progu Hajduk

Spać! Sprzątniecie jutro z rana.
— Niech na mnie szatny nie czeka,
Wszyscy spać! Sam się rozbiorę!

Hajduk wychodzi

Zaczem słucham Waszmość Pana.

BORUTA

Stawiam się tutaj z daleka,
Abym służby moje store
Jaśnie Panu Wojewodzie
Sprezentował...

WOJEWODA
siadając

Mości czarcie!
Wielcem wdzięczen, gratias ago,
I przy solennym obchodzie
Kordialnie i otwarcie.
Z gościnnością i powagą
Przyjąłem cię w moim domu:
Brat szlachcie — brata szlachcica...
Mógłżebynn nierad być komu
Z Panów Braci, kto personą
I swą łaską mnie zaszczyca?
— Ale teraz nową stroną
Stajesz Waszmość, nowe 1ica
Prezentujesz — na usługi
Oddając się...

BORUTA
z ukłonem

Z uniżoną
Atencją.

WOJEWODA

Może kto drugi
Może i każdy — suppono
Bez namysłu rzekłby: Zgoda!
Lecz pamiętaj, Mości Panie,
Kto ja jestem — Wojewoda...
— Po fortuny oceanie
Jeden mocny, drugi kruchy,
Różne pływają korabie,
Mój — uległa niesie woda,
Gdzie ja chcę... I twe podmuchy
Nie wiem, czy oni się przydadzą.
— Wszystkie wojewódzkie szable
I serca trzymam pod władzą
I wolą — a po tej wodzie,
Sam, bez ciebie, Mości diable,
Do portu mego dopłynę...
Z dawien dawna w naszym rodzie
Jest moc, fortuna, zaszczyty,
I przywykliśmy do tego,
Że opibus et nomine
W całej Rzeczypospolitej
Trzęsieni!... Mocnyś jest: non nego,
Ale ja też moc mam swoję:
Chcesz mnie wspierać, Mości biesie?
Ja na własnych nogach stoję!
Gdy zechcę i palcem skinę,
Chmara szlachty się podniesie,
Błysną z pochew karabele,
A w tym szabel jasnych lesie
Wszystko robić mogę śmiele:
Jeśli zechcę — kraj zakrwawię
Po samego tronu stopnie.
I poblednie Król w Warszawie,
A moi nieprzyjaciele
Runą, zgnieceni okropnie.
— Już ja na swoim postawię,
Jeśli zechcę!! Ba, i kto wie,
Co mi predestynowane,
Bo czegóż człowiek nie dopnie?
— Kto wie jeszcze, gdzie ja stanę?!

BORUTA
z lekką ironią

A tymczasem o buławie
Myślmy tylko...

WOJEWODA

Ten Hieronim!
Wszędzie musi wleźć mi w drogę.
Łotr!

BORUTA

Niedługo będzie po nim,
Jeśli zechcę — to ja mogę!
Niech się Wasza Miłość zgodzi,
A wnet go z hetmaństwa zgonim...

WOJEWODA

Lecz quo modo?

BORUTA

Kto się rodzi,
Ten umiera.

WOJEWODA
patrzy chwilę, jakby odurzony, potem uszy zatyka

Czarcie! czarcie!
Odejdź...

Wstaje i chodzi po sali

Wszak ja...

Staje we framudze okna, przez które pada księżyc

Czytasz we mnie,
Jak na rozwiniętej karcie,
Co sam przed sobą tajemnie
Krylem...

Milczenie — Wojewoda otwiera okno i mówi odwrócony do Boruty

Et ne nos inducas
In tentationem...

BORUTA
szydząc

Pacierze?
Za duszę Pana Hetmana?

WOJEWODA
na pół do siebie

Straszno mi!

BORUTA

Niewielka sztuka
Mówić sobie: „Jeśli zechcę!”
— „Jeśli zechcę” — to jest piana
Na wodzie morskiej, to pierze
Na powietrzu — a kto uszy
Takiem słowem sobie łechce,
Ten, gdy okazja podana,
Nie śmie chcieć — ręką nie ruszy!

WOJEWODA
gwałtownie

Chcę! Chcę! Jeno, że mnie ima
Horror... Ja wiem, to się przyda
Sprzątnąć Pana Hieronima,
Łotr!... Ale ja homicyda,
Gdy ,go sprzątnąć dam ze świata...
— Żeby tak uśmiercić żyda,
A choćby już chłopaFchama,
Ba, szlachcica! — Ale brata,
W którym płynie krew ta sama!?!
Infamis!... Wiem, a dziś już by
(Co da Bóg, choć dotąd zwleka!)
U was gorzeć mógł po szyję,
Lecz ja z piekłem wchodzić w drużby
I brać na się zgon człowieka?
I to ja — co odkąd żyją,
Zawżdym chadzał cnoty drogą,
Nie łakomił się na cudze
I nie pokrzywdził nikogo!
Anim się rządził prywatą,
Jeno Rzeczypospolitej
Zawżdy byłem na usłudze,
A jeżeli po zaszczyty
Sięgam, to li tylko na to,
Iżbym rzecz obywatelską
Miał na pieczy!...

BORUTA

Kato! Kato!
Mamy cnoty i zasługi
Jaśnie Wielmożnego Pana
Spisane ręką diabelską,
I regestr tego jest długi:
Cała karta zapisana!

WOJEWODA
gniewnie

Krotochwilny jesteś, czarcie,
Pozwalasz sobie za wiele...

BORUTA

Wszak jesteśmy tutaj sami,
Gadajmy przeto otwarcie,
A te jakieś ceregiele
To dla szlachty wojewódzkiej
Lub... dla kogoś, który mami
Sam siebie...

WOJEWODA
trochę zbity z tropu, nadrabiając miną

Na waszej karcie,
Między moimi grzechami,
Nie masz przynajmniej krwi ludzkiej.

BORUTA

Lecz obłuda i prywata,
Srogość i zdzierstwo, i buta.

WOJEWODA

Milcz Waść!!
Porywa się tknięty do żywego i uderza w stół pięścią.

Boruta stoi nieporuszony z rękoma skrzyżowanymi na piersiach i patrzy mu w oczy ostro, z wyzywającym uśmiechem.
Wojewoda, ochłonąwszy, siada

To wszystko nie zbrodnia,
Zresztą, co roku pokuta
Obmywa mnie, gdy od świata,
W ciągu wielkiego tygodnia —
Zamykam się, grzesznych czynów
Żałujący, i w klasztorze
Kajam się u bernardynów.
A brat Onufry, co rana,
Bernardyńską dyscypliną
Tęgo mnie po plecach orze,
Aż mi oałe krwią opłyną.

BORUTA

Bez obrazy Jaśnie Pana,
Widzę, że my w piętkę gonim,
Miasto konkludować pacta...
Gdyby to był pan Hieronim,
Rzecz byłaby już ubita,
Rzekłby mi: Alea iacta,
Wio przez Rubikon — i kwita!
Tu zaś chybia nic nie wskóram.
Zaczem respekt mój powinny
Do kolan pańskich prosterno.

Z głębokim ukłonem zmierza ku drzwiom

WOJEWODA
nagle

Stój! Dokąd?

BORUTA

Może kto inny
Śmielszą okaże naturam,
I usługę moją wierną
W większej będzie miał estymie...

WOJEWODA
zrywając się

Chcesz stanąć przy Hieronimie?!

BORUTA
z flegmą

Może... Skoro do ugody
Nie kwapi się Miłość Wasza,
I na starość — z Wojewody
Chce widocznie zostać w Rzymie
Bernardynów generałem;
Chociaż buława się wprasza
Do rąk, bo wszelkie przeszkody
Sam z drogi usunąć chciałem...

WOJEWODA
przerywając

Siądź Waszmość...

Wskazuje siedzenie

BORUTA
wraca powoli, zatrzymuje się przed siedzeniem i rozciąga ręce

Aut—aut... A zatem?

WOJEWODA

Pogadajmy o ugodzie.

BORUTA

Ja hetmańską dignitatem
Jaśnie Panu Wojewodzie
Obiecuję...

WOJEWODA

Z moim bratem...
Zrobisz... co ci się podoba.

BORUTA

Umrze.

WOJEWODA

Ja tego nie biorę
Na siebie.

BORUTA
po namyśle

Dobrze. Choroba
Zdusi go brevi tempore,
Gdy na niego śmiercią zionę;
Na sumieniu Wojewody
Niech to nie będzie liczone.
Wszystko czynię bez odpłaty,
I do żadnej za buławę
Nie pretenduję nagrody,
Lecz... sub una conditione.

WOJEWODA

Ta kondycja?...

BORUTA
wymijając

Wszystkie straty
I korzyści, całą sprawę
Postawię na jedną kartę.

WOJEWODA

Lecz conditio cóż orzeka?

BORUTA

Niechaj będzie w niej zawarte,
Że — jeśli Pan Wojewoda
Nigdy, żadnego człowieka
Niewinnego nie zabije,
Ani też na śmierć nie poda
Niewinną przez ręce czyje —
Tom przegrał... I moja szkoda,
Bo przepadnie mi zapłata
Za usługi i za prace,
I na wieki wszelkie prawo
Do Waszej Miłości stracę!

WOJEWODA

Zgoda! Zgoda! Cóż u kata
Miałżebym się chwytać zbrodni?!
Bez tego sobie buławą
W górę utoruję drogę:
Buława!... Ja — Hetman od niej
Choćby i na tron zajść mogę!
— ...A wojna?! Chciałeś mnie zdradnie
Wziąć w matnię! Czy krew przelana
Z rozkazu mego na wojnie —
Czy krew ta na mnie nie spadnie?

BORUTA
urażony

Ja krętą ścieżką nie chodzę.
Krew poległych na Hetmana
Nie spada.

WOJEWODA
wstaje rozpromieniony

Zatem spokojnie
Na pacta twoje się godzę.

BORUTA

Lecz gdybym kondycję onę
Wygrać miał aliquo modo,
Musi być wypłacone
Wszystko, Panie Wojewodo!
...Niech moja zapłata będzie
Expresse w pakcie zawarta...

WOJEWODA

A czegóż chcesz?

BORUTA

Pytać czarta,
Czego chce: wszak to wiadomo,
Od wieków zawżdy i wszędzie
My pracujemy... pro domo!

WOJEWODA

Ha — wiem! Chcesz mieć moją duszę?
Zgoda! Lecz ją wygrać trzeba.

BORUTA

Conclusum! wszelako muszę
Jedno jeszcze reservare.

WOJEWODA

Cóż takiego?

BORUTA
stojąc w oknie

Oto z nieba
Miesiąc już schodzi przed ranem —
Widzi Wasza Miłość plamy
Na księżycu?

WOJEWODA
spojrzawszy

Plamek parę.

BORUTA

O nich tandem z Jaśnie Panem
Wojewodą pogadamy:
Zda się, że te kształty szare
Lada chmura skrzydłem wytrze,
Taka species ich mizerna,
Lecz niech Wasza Miłość powiek
Przymruży...

WOJEWODA
stojąc przy nim

Distinguo, człowiek
Na księżycu...

BORUTA

Ten, co chytrze
Piekło zwiódł, gdy ad inferna
Czarci powietrzem go nieśli,
Wziął się na fortel takowy,
Że kantyczkę do... Królowej
Zaśpiewał... co żoną cieśli
Była tego... z Nazaretu...
Więc na tarczy księżycowej
Siedzi dotąd z jej dekretu.

WOJEWODA
oburzony

Do czegóż to Waszmość mierzy?

BORUTA

Zawarować chcę w ugodzie,
Że gdyby przyszło do czego,
Wszelkich pieśni i pacierzy
Jaśnie Panu Wojewodzie
Zakazuje się wyraźnie,
Gdyby, na wzór Twardowskiego,
Salvare tuszył animam.

WOJEWODA

Co! Śmiesz, diable, suspicere,
Że ja honor mój pobłaźnię?!
Że ci paktu nie dotrzymam?!
I że szelmą być potrafię?!
— Dobrze! Cyrograf napiszę,
Ale ty każdą literę
Popamiętasz w cyrografie!...
— Będziesz miał czarno na białem!!

BORUTA

Nie! Nigdy! — Jak na Zawiszę
Liczę... Ergo nie myślałem
Brać od Pana Wojewody
Żadnych ceduł! Niech rataje,
Handlarze, homines novi
Biorą pisane dowody,
Ale szlachcic szlachcicowi
Kawalerski parol daje!
W innych rękach niechaj pióro
Skrzypi, chodząc po papierze,
Inne palce niechaj plami
Inkaust, kiedy sygnaturą
Ma się stwierdzać, co nieszczerze
Skonkludowano nawzajem!
Ale tutaj — między nami,
Dość, gdy sobie rękę dajem.
Za ceduły i podpisy,
Za pergamin i pieczęcie,
Niech szlacheckie verbum stanie
I niech świadczy... księżyc łysy,
Ze co przyrzekamy święcie,
To spełnimy — niezachwianie!

Wyciąga rękę

WOJEWODA
podając rękę

Verbum — ręka Mości biesie.

BORUTA

Verbum — ręka, mój... Hetmanie!

WOJEWODA

Rychłoż mi ją Waść przyniesie,
Tę buławę!...

BORUTA

Lente, lente!
Niech Wasza Miłość poczeka,
Aż tamtem stanie w Hadesie...
— Są sposoby, że z daleka
Zabić można równo snadnie,
Snadniej nawet, niźli z bliska.
Są praktyki, co jak noże,
Szarpią ciało: człowiek padnie,
Jako podcięty, na łoże
I śmierć go za gardło ściska
Coraz mocniej — aż go zdusi...
— Wszak w tej sali Miłość Wasza
Konterfekt jego mieć musi?

Rozgląda się po ścianach

WOJEWODA

Konterfekt tego Judasza?
Hieronima?... Był w tej sali,
Ale wyrzucić kazałem.

BORUTA

Można było ostrzem stali
Przez serce pchnąć go — na płótnie!
On zasię, w tymże momencie,
Byłby sztych ten żywem ciałem
Poczuł, na moje zaklęcie.

Po chwili

Żeby... co z jego odzieży...
Gdy się z niej kawałek utnie
I na cmentarzu zakopie...

WOJEWODA

W całym domu ani strzępa,
Który do niego należy!
Choćbym szukał, nie wytropię
Nic a nic! Od lat dziesięciu
Nie był u minie...

Chodzi po sali, potem zatrzymuje się przed oknem, przez które zaczynają padać pierwsze brzaski

Ta drzew kępa,
Widzi Waćpan — tam, w ogrodzie?
— U nas, po każdem dziecięciu,
Kiedy na świat w naszym rodzie
Przyjdzie, drzewko się zasadza.

BORUTA

Ergo jest i jego drzewo?

WOJEWODA

A jest! Jawor — tamten duży...
Podle tej lipy!... na lewo...
...Jeżeli piekielna władza
Tem się kontentować może,
To niechaj Waszmości służy
Ten jawor do czego trzeba!

BORUTA

Ściąć go, Panie Wojewodo,
Życie w nim, jak w tym jaworze,
Zemrze i Hetman się kłodą
Za jednym razem powali,
Jakby mu kto podciął nogi!...

Znika

WOJEWODA
stoi chwilę zdziwiony nagłym zniknięciem Boruty

Jak dym zniknął!...

Po chwili w oknie

Wschód się pali
Na kształt czerwonej pożogi...

Klaszcze, w progu hajduk

Imci Chojnackiego wołaj!
— Zanim się w zamku zaludni
Ściąć każę jawor...

Woła za hajdukiem

Mikołaj!
Czy Ichmoście powstawali?

HAJDUK

Wstają — myją się u studni
W podwórzu.

WOJEWODA

Wołaj go żywo!
Gdzie jest?

HAJDUK

Ano, grzane piwo
Dla panów nalewa w szklanki.

Wychodzi. — Po chwili wchodzi Chojnacki

WOJEWODA
niecierpliwie

Jesteś — Rozkaz Waćpan wydasz:
Niech mi tam w ogrodzie zwalą
Jawor Rana Hieronimów.

CHOJNACKI
'zdziwiony, zmierza ku drzwiom – potem od progu wraca i mówi nieśmiało, kłaniając się Wojewodzie do kolan

Toć Panny Wojewodzianki
Ulubiony jest wirydarz.
Będzie płacz...

WOJEWODA
ostro

Ty! Ty! Mądralo!
Jeszcze mi ta słówko wymów,
A zobaczysz!... Bierz Waść ludzi,
I ten jawor ma być ścięty,
Zanim się panienka zbudzi.

CHOJNACKI
na stronie

A kiż diasi... Boże Święty!

Chce iść

WOJEWODA

Rozpieściłem pannę Basię.
Jedynaczka! Oko w głowie!
Jej wirydarz? Ergo wolę,
Niechaj się post festum dowie,
To łacniej ukoić da się,
Waćpan tam jawora chlaśnie,
A ja już chmurkę na czole,
Zanim z oczu dżdżem wypłynie,
Podarkiem jakim rozjaśnię.

Chojnacki wychodzi. Zaraz potem po kręconych schodach z górnych pokojów schodzi Wojewodzianka. Młodziuchna, delikatna, ubrana w strój francuskich sielankowych pasterek, włosy pudrowane.

WOJEWODA

Basia? o takiej godzinie?
I dokądże to tak wcześnie?

WOJEWODZIANKA
całuje go w rękę, on ją w czoło

Idę poszukać w ogródku
Turkusowego pierścionka,
Tego, co to po matusi...
— Widziałam ją dzisiaj we śnie
Z twarzą pełną łez i smutku...
To coś złego znaczyć musi.
— Wczoraj, o zachodzie słonka,
Rwałam w ogrodzie jagody,
A potem w onej studzience,
Co tam pluszcze pod jaworem,
Poszłam sobie umyć ręce,
I pierścionek wpadł do wody.
Szukałam zaraz wieczorem,
Ale na próżno przy blasku
Latarki, razem z Dorotą
Patrzałyśmy na dnie w piasku:
Matusia z pewnością o to
Taka smutna do mnie we śnie
Przyszła, z twarzą zapłakaną
I patrząca tak boleśnie...
Dlatego wstałam tak rano:
Może mi pierścionek ze dna
Przez wodę ku słońcu błyśnie,
I matusia się przejedna.

Wojewoda zamyślony, ponuro

WOJEWODA

Mówiła co?

WOJEWODZIANKA

Ani słowa,
Jeno się schyliła ku mnie:
Myślałam, że mnie uściśnie.
Była blada, taka blada
Zupełnie, jak wtedy, w trumnie,
I zimność jakaś grobowa,
Wilgotna, szła od niej ku mnie.
Czułam, że mnie mróz owłada,
Krzyknęłam — a ona znikła...

Ostatnie słowa mówi prawie w progu i wychodzi.

Wojewoda, zamyślony, nie spostrzega jej wyjścia

WOJEWODA
do siebie

Sny... to rzecz błaha i zwykła...
Zwykła? Gdy z tamtego świata
Wyciąga się niespodzianie
Taka ręka lodowata,
I zamysły moje wikła?...
Ale któż do serca bierze
Sny dziecinne!... Niech się stanie,
Co się ma stać! Jednak wierzę,
Iż ona przyszła z cmentarza,
Aby mnie przeniknąć trwogą
I powstrzymać... — Ja nikogo
Nie bałem się i nie boję,
I przed nijaką przeszkodą
Nie cofnę się...

Wbiega Chojnacki i staje u drzwi zmieszany

WOJEWODA
niecierpliwie

Jawor ścięty?

CHOJNACKI
bełkocąc

Jaśnie Panie Wojewodo...

WOJEWODA

Cóż się tak zgiąłeś we troje,
I bąkasz ni to, ni owo,
Gadaj Waść: zrobiłeś swoje?

CHOJNACKI

Ja chciałem... Cóż! Boże święty!...
Chciałem... ale... daję słowo!...

WOJEWODA

Cóż mi tu bredzisz trzy po trzy,
Schowaj dla siebie wykręty.

Idzie ku niemu

CHOJNACKI
cofając się

O Przenajświętsza Królowo,
Bóg mi świadkiem! Ja nie kręcę...

WOJEWODA

staje przed nim z zaciśniętymi pięściami

Do kroćset!!

CHOJNACKI

Jezu najsłodszy!
A cóż ja poradzić mogę
Przeciwko Jasnej Panience?
Dałem rozkaz do ścinania,
Wtem Panienka zaszła drogę
I, rozkrzyżowawszy ręce,
Jaworu tykać zabrania...
Gadam, proszę — ona stoi,
W oczach cała rozogniona
I perswazjom stawia opór.
Pogłupieli ludzie moi,
Więc porwałem sam za topór,
Ale Panienka w ramiona
Pień objęła dookoła,
I przytuliła się z płaczem,
I własną swoją osobą
Drzewo zasłoniła... Zaczem
Przychodzę tu...

WOJEWODA
przerywając

Niech Waść woła,
Żeby przyszła, to ze sobą
Pogadamy. Pod jaworem
Będziesz Waść mego rozkazu
Czekał z ludźmi i toporem,
A gdy krzyknę albo skiną
Przez okno — rąbać od razu!

Chojnacki kłania się i zmierza ku drzwiom

WOJEWODA
na stronie

Licho nadało dziewczynę.

Chojnacki w progu spotyka się z Wojewodzianką, przepuszcza ją i wychodzi

WOJEWODA
ostro

Zbliż się! Tutaj! Cóż to znowu?!
Aśćce przewraca się w głowie:
Aśćka, widzę nie pamięta,
Że kiedy co rodzic powie,
To wola jego jest święta...
Jak śmiesz przeciw memu słowu?...

WOJEWODZIANKĄ
pokornie, bardzo zmieszana'

Pod tym jaworem ogródek,
To mój ulubiony kątek...
Zwę go „Ustroniem pamiątek”
Ten mój najmilszy ogródek,
Bo w nim tyle niezabudek
Nad wodą i modrych łątek...
Ach, pod jaworem ogródek,
To mój ulubiony kątek.

Po chwili

Choć byłam jeszcze maleńka,
Pamiętam, jak gdyby wczora:
W cieniu onego jawora...
Gdy byłam jeszcze maleńka,
Siadała ze mną mateńka,
Taka biedna, taka chora!...
— Choć byłam jeszcze maleńka,
Pamiętam, jak gdyby wczora:
Te uśmiechy, te pieszczoty,
Gdym u kolan jej usiadła!
Czasami przede mną kładła,
Wśród uśmiechów i pieszczoty,
Swój stary Ołtarzyk Złoty
I uczyła abecadła...
Te uśmiechy, te pieszczoty,
Gdym u kolan jej usiadła!
Więc bronię cichej ustroni
Pod jaworem przy studzience...
Wspomnienia moje dziecięce
Wiabią mnie do tej ustroni,
Tam w gałęziach słowik dzwoni,
Tam pamiątki lube święcę!
Więc bronię cichej ustroni
Pod jaworem przy studzience...
Tam obyczajem pasterek,
W studzience poję baranki,
I z kwiatów składam równianki...
Zwyczajem tkliwych pasterek!
W jaworze szumi wiaterek,
A ja, wśród błogiej sielanki,
Zwyczajem tkliwych pasterek,
W studzience poję baranki.

WOJEWODA

Ten jawor dzisiaj paść musi!

WOJEWODZIANKA

Panie Ojcze! — O mój Boże!
Cóż komu po tym jaworze?
Ten jawor dzisiaj paść musi?!
To pamiątka po matusi...
Ja się wam do nóg położę!

Chce mu paść do nóg

WOJEWODA
odtrąca ją

Mówię ci, jawor paść musi!

WOJEWODZIANKA
z płaczem

Panie Ojcze!O mój Boże!

WOJEWODA

Że tam aśćce się zachciewa
Bawić głupią pastorałką,
Przeto mnie jednego drzewa
Nie wolno już ściąć w ogrodzie?!
— Ty kukło! Ty ulęgałko,
Skrócz te fochy i lamenty,
Bo cię o chlebie i wodzie
Na rekolekcje zasadzę!
— Tan jawor musi być ścięty!

Woła za okno

Chojnacki! Brać za siekiery
I ciąć!...

Wojewodzianka z płaczem rzuca się ku niemu

WOJEWODA

Pójdź precz! Ja mam władzę,
By poskromić twe chimery...

Za oknem słychać łomot siekier. — Wojewodzianka, odepchnięta, pada na kolana i płacze półgłosem. — Wojewoda stoi w oknie wzburzony