Z ksiąg Ijoba Cierpliwego/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Tytuł Z ksiąg Ijoba Cierpliwego
Pochodzenie Poezje
Wydawca Księgarnia H. Altenberga
Data wyd. 1908
Druk Drukarnia Narodowa
Miejsce wyd. Lwów
Tłumacz Jerzy Żuławski
Źródło Skany na Commons
Inne Cała księga
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
IV.
R. X. w. 1 — 22.

Dusza w żywocie mym już tęskni sobie,
więc choć się zwróci skarga bezowocna
przeciw mnie, — głos dam gorzkiej swej żałobie!

I rzekę Bogu: Nim mię zgubisz do cna,
pokaż mi sąd Twój i moje przewiny!
Azać się dobrem widzi, że wszechmocna

dłoń Twa, mnie gnębiąc zgoła bez przyczyny,
— którym jest przecie Twoich rąk robota, —
wspomaga radę niecnych tej godziny?

Aza Twe oczy z cielesnego błota
i widzieć będą tak, jak widzą człecze?
Są-li dni Twoje, jako dni żywota

ludzkiego? jako czas, co wnet uciecze?
Przecz szukasz na mnie zmazy i zakały,
śledząc zawistnie kroki me kalecze?


a chociam zawdy był o prawość dbały,
przecież nie wyrwie mnie nikt z Twych obierzy!
Ręce mnie Twoje całego zdziałały:

przecz mię roztrącasz? Wspomnij, żeś — jak w dzieży
chleb — tak umiesił mnie z gliny, a zasię
obrócisz w błoto. W łonie-ś mnie macierzy

jak mleko doił i w wyrocznym czasie
jak ser utworzył, skórą-ś mnie i mięsem
oblókł, nawiązał kość na ścięgien pasie —

i miłosiernie tym żywota kęsem
Tyś mnie obdarzył — i Twoja opieka
dech w moich płucach trzyma, odkąd rzęsę-m

wzniósł, aż dopóki nie spadnie powieka...
Acz owo taić w sercu swojem raczysz,
wiem, iż pamiętasz, coś zdziałał dla człeka!

gdy lepak zgrzeszy, Ty wnet uźrzysz! — a czyż
ścierpisz, ażeby wolen był od zmazy?
Biada mi, jeślim winien: nie przebaczysz!

biada, jeżelim czysty! — jak te płazy,
głowy od ziemie nie wzniosę dla wzgardy,
bo i tak srogie ześlesz na mnie razy!


Jak lew potęgą niezmożoną hardy,
złapisz mnie, dziwnie dręcząc, — w rannej porze
wznowisz swe świadki przeciwko mnie, — twardy

bicz Twego gniewu plecy me rozorze, —
jak grad nawalny spadną na mnie plagi!
Czemuś mnie wywiódł z łona matki? gorze!

obych był zniszczał, marny płód i nagi,
by mnie niczyje nie widziało oko!
Byłbym, jakobych nie był: krom uwagi

z łona wprost rzucon w mogiłę głęboką...
Wnet się ta trocha dni mych skończy przecie, —
sfolguj więc nieco! zlany ran posoką

niech choć opłaczę bój ten, co mnie gniecie,
zanim odejdę w tę krainę lutą,
z której nie wrócić mi już nigdy w świecie!

w krainę ciemną, śmierci mgłą zasnutą,
kędy jest nędzy ostateczna ścieżka,
krwawych łez człeczych dżdżem zroszona suto:

w ziemię, gdzie miasto ładu — przestrach mieszka!




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie tłumacza: Jerzy Żuławski.