Nie rań pogardą tej obcej dziewczyny, Jej czar jest inny, niżeli twój czar. Tyś memu ciału dreszcz w świecie jedyny, A ona ust mi chce oddać maliny, — Czyjaż dłoń zdoła odtrącić ten dar?
Wszak tobie pierwszej tę miłość wyznaję, — Ona nic nie wie, choć czeka i śni. Szedłbym tak do niej, jak w lasy i w gaje, A odkąd znam ją, wciąż mi się wydaje, Że policzone są wiosny mej dni!
Wargi ma falą w uśmiechu ozdobne, Jaśnistym włosem polśnioną ma skroń, Spojrzenia — pilne i zlekka żałobne, Dłonie do twoich niechcący podobne, — Pieszcząc, pomyślę, że pieszczę twą dłoń...
Jej zaklęć szepty nie zmienią mnie wcale, Jej pocałunek nie rozłączy nas! Pozwól mi odejść w ust tamtych korale, Bym łkał przez chwilę, bym kochał niestale Raz jeszcze jeden, ach, tylko ten raz!