Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Szósta/Rozdział IX
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Szósta |
Rozdział | Rozdział IX. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Szósta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
To zdarzenie bowiem jako lekarstwo przestrogi na przyszłość zostało w jego pamięci. Ale już nawet dawniéj, gdy w Kartaginie uczył się i lekcyj moich słuchał, podobną odebrał przestrogę: przechodząc się około południa przed sądowym domem i myśląc o deklamacyi, którą odmawiać miał na szkolnych ćwiczeniach; niespodzianie nadeszli stróżowie domu i ujęli go jako złodzieja. Tyś zapewne mój Boże przepuścił nań to utrapienie, aby przody nauczył się przezorności, mając w przyszłym czasie być tak wielkim mężem: ile na tém zależy, by człowiek sędzia, w rozsądzaniu sprawy, sobie podobnego człowieka niebaczną łatwowiernością nie łatwo potępiał.
Sam jeden przechodził się z rylcem i tablicami przed trybunałem, kiedy jakiś młody uczeń prawdziwy złodziéj, siekierą skrycie opatrzony, którego Alipiusz nie uważał wchodzącego; zbliżył się do balasów ołowianych, które na ulicę złotniczą z góry wychodzą i przecinać je począł. Złotnicy słysząc łoskot siekiéry, z dołu wołać zaczęli i wysłali ludzi do ujęcia winowajcy. Słysząc ich głosy złodziéj uciekł i rzucił z bojaźni narzędzie, aby z niém pospołu nie był schwytany. Alipiusz, lubo nie widział wchodzącego, postrzegł że wychodził i szybko uciekał. Ciekawością ujęty co się stało, przyszedł na miejsce, a nalazłszy siekierę stojąc zdumiony, nad nią rozmyślał. Ludzie wysłani dostrzegli samego trzymającego narzędzie, którego łoskotem byli poruszeni. Chwytają od razu, wleką, zwołują wszystkich mieszkańców bliskich domu sądowego, i pokazują go z radością jako złodzieja na świeżym uczynku schwytanego, i wiodą oddać go w ręce sędziemu.
Ale tylko dotąd była dlań ta lekcyja zakréślona, boś niebawnie Panie przybył w pomoc jego niewinności, któréj ty sam byłeś świadkiem. Gdy go do więzienia lub na ukaranie prowadzono, spotkał się z nim budowniczy, któremu szczególniéj nadzór nad publicznemi fabrykami był poruczony. Ludzie prowadzący go bardzo się ucieszyli, i radzi temu byli, że w ich przechodzie nadarzył się osobliwie ten, u którego oni sami wpadali w podejrzenie o kradzież rzeczy w domu sądowym; aby kogo innego, lecz nie onych posądzał. Ten atoli człowiek, często widywał Alipiusza w domu pewnego senatora, którego pozdrawiać przychodził; poznawszy go, ujął natychmiast za rękę, wyrwał z pomiędzy gminu, a uprowadzonego na stronę pytał o przyczynę tego nieładu, i wysłuchał zdarzenie. Całéj téj gromadzie, która rozruch robiła i złośliwą zemstą odgrażała, budowniczy kazał iść za sobą. Przyszli przed mieszkanie młodzieńca, co występek popełnił. Przede drzwiami stał mały chłopczyk w takim jeszcze wieku, w którym nie obawiał się aby dla jego pana stąd wyniknąć miało jakie nieszczęście, jeźli wyjawi, że wtedy towarzyszył mu do sądowego domu. Przypomniał go sobie Alipiusz i oznajmił to budowniczemu, a ten pokazał chłopcu siekierę z zapytaniem czyja ona jest? nasza, niezwłocznie odpowiedział, daléj zapytany wszystko wykrył. Tak przeto cały występek został na ten dom przeniesiony dla zawstydzenia owéj gromady ludu, która już z Alipiusza tryumfować poczęła; a przyszły gorliwy nauczyciel i obrońca słowa twojego, sędzia i rozjemca spraw tak ważnych w kościele twoim, wyszedł z tego niebespieczeństwa, mędrszy nauką i doświadczeniem.