Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Szósta/Rozdział I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Szósta |
Rozdział | Rozdział I. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Szósta Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
O Boże, nadziejo moja od młodości mojéj, gdzieżeś ukrywał się przedemną? dokądżeś się oddalił? czyliżeś mnie ty nie uczynił i nie oddzielił od ziemskich zwierząt i ptastwa powietrznego? Tyś mnie obdarzył światłem rozumu, którego im brakuje: a jednak chodziłem po ciemnéj i śliskiéj drodze; szukałem cię zewnątrz siebie, lecz nie znalazłem Boga serca mojego. Przyszedłem na głębokość morza i nie tuszyłem sobie, alem rozpaczał o znalezieniu prawdy. Przyszła już do mnie i matka moja, silną miłością swoją ku mnie uniesiona, szła odważnie za mną po lądach i morzu, i we wszystkich przygodach od ciebie zabespieczona. W pośród ryczących bałwanów morskich, które śmiercią groziły, i majtków nawet cieszyła, którzy nieznajomych przepaści morza podróżujących pocieszać zwykli; zapewniając im w ocaleniu do lądu przypłynienie; bo w pewném widzeniu tyś jéj zrobił tę obietnicę. Znalazła mnie pogrążonego we wielkiém niebespieczeństwie: w rozpaczy wynalezienia prawdy. Lecz skorom jéj powiedział że już nie jestem Manicheuszem, ani téż chrześcianinem katolikiem; nie poskoczyła ona z radości, jakoby co nieprzewidzianego usłyszała, chociaż była już upewnioną, żem uwolniony został od owéj nędzy mych błędów, w któréj mnie jak umarłego niemal codzień rzewnie opłakiwała, ale w nadziei tylko, że zmartwychwstać miałem; więc o wskrzeszenie mnie nieustannie ciebie prosząc, na marach swéj myśli stawiała mnie przed tobą, by głos twój potężny rzekł: „Młodzieńcze tobie mówię wstań“ aby syn wdowy odzyskał życie i mowę, i matce swéj przez ciebie był oddany. Nie pomieszała ją ta radość, ani zbyt poruszyła jéj serce, słysząc z téj strony już o tak wielkim skutku, o który ciebie ze łzami codziennie prosiła: że lubom jeszcze prawdy nie dociekł, zostałem już przynajmniéj z błędu wyrwany. Lecz owszem, ponieważ pewną była, że w połowicy nie zostawisz twego daru, któregoś całość obiecał, z wielką spokojnością umysłu i z sercem ufności pełném odpowiedziała mi: „iż wierzy mocno w Chrystusie, że jeszcze przed jéj wyjściem z życia, widzieć mnie będzie prawowiernym katolikiem.“ To do mnie mówiła: lecz przed twojém obliczem, o ty nieprzeczerpane źródło miłosierdzia! podwoiła prośby i łzy swoje, abyś rychléj dokonał rozpoczętéj pomocy a ciemności moje rozjaśnił; gorliwiéj niż przed tém kościół zwiedzając, u Ambrożego ust prawie zawieszona, jako „u źródła wody wytryskującéj ku żywotowi wiecznemu[1]“ słuchała jego nauki. Kochała ona tego męża jako anioła bożego, poznawszy, że to on tym czasem przyprowadził mnie do téj obostronnéj wątpliwości, i przewidziała po niebespieczném przesileniu duchownéj choroby, niezawodne moje przejście z niemocy do zdrowia.