Wszechwiedzący doktór

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Bracia Grimm
Tytuł Wszechwiedzący doktór
Pochodzenie Baśnie
Wydawca Wydawnictwo Księgarni F. Korna
Data wyd. 1929
Druk „LECH“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz M. Rościszewski
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Wszechwiedzący Doktór

Był raz ubogi chłop nazwiskiem Rak, który, odstawiwszy do miasta furę drzewa na dwóch swoich osłach, sprzedał ją za dwa talary pewnemu doktorowi. Po wypłaceniu mu pieniędzy, doktór zasiadł właśnie do stołu. Zobaczył chłop, jak on sobie ładnie jadł i pił, i aż mu się serce ścisnęło na myśl, dla czego by on także nie mógł być doktorem? To też zatrzymał się jeszcze przez chwilę i w końcu spytał się, czy nie mógł by być także doktorem?
— O, mógłbyś, — odrzecze doktór.
— To stać się może bardzo prędko, — rzekł doktór.
— I cóż mam na to robić? — Zapytał chłop.
— Naprzód kup sobie abecadło takie, co to ma kogutka w środku; potem wóz swój i dwa osły zamień na pieniądze, za te pieniądze spraw sobie ubranie i wszystko, co dla lekarza jest niezbędne, następnie każ sobie wymalować szyld ze słowami:
„Jestem doktór wszechwiedzący“ i każ to przybić nadedrzwiami.
Chłop wykonał to wszystko jaknajściślej. Gdy już teraz trochę popraktykował ale jeszcze niezbyt wiele, pewnemu bogatemu panu skradziono dużo pieniędzy. Powiedział mu tedy ktoś, że istnieje doktór wszechwiedzący, że mieszka w takiej a takiej wiosce i że niezawodnie musi wiedzieć, co się stało z pieniędzmi.
Okradziony pan kazał zaprządz konie do powozu, pojechał na wieś i zapytał chłopa, czy jest doktorem? tak, to był on!
— No to niech jedzie ze mną i niech odnajdzie skradzione pieniądze.
— Owszem, pojadę! — rzekł na to chłop, — ale i Kasia, żona moja, musi też pojechać ze mną.
Pan zgodził się na to, kazał im obojgu wsiąść do powozu i razem z nimi pojechał.
Gdy przybyli na dwór pański, zastali już stół nakryty, więc chłopa zaproszono do jadła.
— Dobrze, ale i żona Kasia musi jeść także, — odparł i wraz z żoną usiadł do stołu.
Gdy pierwszy służący nadszedł z półmiskiem smacznej strawy, chłop potrącił babę i rzecze:
— Kasiu, to był pierwszy!, a miał na myśli pierwszy półmisek jedzenia.
Ale służący sądził, że chłop chciał przez to powiedzieć, że był to pierwszy złodziej, a że istotnie był złodziejem, przestraszył się i rzekł w kuchni do kolegów:
— Ten doktór wie o wszystkiem, biada nam! Powiedział o mnie, że byłem pierwszym.
Drugi nie chciał wcale iść do jadalni, ale musiał. Gdy tedy wszedł z półmiskiem, znów chłop trąca żonę i mówi:
— Patrz, Kasiu to drugi!
Lokaj również się zatrwożył i o mało nie zemdlał.
Trzeciemu nie lepiej się powiodło. Chłop znowu rzekł:
— Kasiu!, to już trzeci!
Czwarty musiał wnieść przykryty półmisek, a pan ozwał się do doktora, żeby pokazał swoją sztukę i odgadł, co jest na półmisku. A były to raki.
Chłop popatrzył na półmisek, a nie umiejąc sobie poradzić, westchnął:
— O, ja rak nieszczęśliwy!
Usłyszawszy te słowa, pan zawołał:
— Skoro on to odgadł, to on wie także, gdzie są pieniądze.
Ale lokaje mieli okropnego stracha. Skinęli przeto na chłopa, ażeby wyszedł do nich.
Gdy się zbliżył, wszyscy czterej przyznali mu się do kradzieży pieniędzy, dodali również, że chętnie zwrócą skradzioną kwotę, a i jego hojnie wynagrodzą, byle ich tylko nie zdradził, bo to sprawa gardłowa.
Poprowadzili go też do kryjówki, gdzie leżały pieniądze.
Ale piąty lokaj skrobał w piecu i chciał słyszeć, czy też doktór więcej wie jeszcze. Ten zaś siedział, przewracał karty abecadła i szukał kogutka, a ponieważ go znaleźć nie mógł odrazu, rzekł więc:
— Jesteś tu jednak i musisz wyleźć! Ten, co skrobał w piecu, sadził, że chłop miał jego na myśli, odskoczył tedy od pieca i zawołał:
Ten człowiek wie wszystko!
Teraz doktór wszechwiedzący pokazał panu, gdzie leżą pieniądze, ale nic nie mówił, kto ukradł.
Dla tego też otrzymał dużo pieniędzy z obu stron w nagrodę i stał się sławnym człowiekiem.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Bracia Grimm i tłumacza: Bolesław Londyński.