Wspomnienia damy polskiéj z XVIII. wieku/Rok 1790. w Polszcze

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Urszula z Ustrzyckich Tarnowska
Tytuł Archiwum Wróblewieckie
Wydawca Władysław Tarnowski
Data wyd. 1869
Druk J. I. Kraszewski
Miejsce wyd. Poznań
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



Rok 1790. w Polszcze.

Czynności publiczne równie i mnie kobietę interesują. Bieg roku przeszłego, choć nie zupełnie dokładnie rzucony na papier przezemnie, gdy go przeglądam, pociągnął chęć moją być czynną i na ten nowy rok.
Zaczynam więc ten manualik od sejmików opatowskich, na których byłam przytomną. Odprawiły się one dnia 8. Lutego w porządku nowego prawa od obierania komisarzów na komisyą porządkową cywilno-wojskową. Marszałkiem był Stadnicki.
Partya moskiewska i tu nie zaniedbała czynić starania, aby burzyć i kłócić wszystko. Branicki hetman pod pozorem patryotyzmu, niecnotliwy przyjaciel moskiewski a nie swojéj ojczyzny, chciał burzyć szlachtę na sejmikach pod pozorem krzywdy im uczynionéj w punktach do stałego rządu ułożonych na sejmie, w których szlachtę nie posesyonatów od wolnego wotowania na sejmikach stany Rzeczypospolitéj oddaliły na zawsze, a to z ważnych przyczyn. Czuł dobrze Branicki, że nie mogąc tych ichmościów za złotówki swoje lub moskiewskie, wozami na sejmiki sprowadzać, nie będzie mógł mieć swoich posłów i swoich deputatów. Czuła dobrze Moskwa, że z tą odmianą jéj influencya wielką poniesie klęskę. Branicki tedy wszędzie ponasadzał swoje kreatury, aby wzruszali czułość w szlachcie. Był taki przysłany od Opatowa od kanclerza Małachowskiego[1], który bratem będąc dzisiejszego marszałka sejmowego, w niczem jemu nie podobny, staje się hańbą narodu całego. Pensyonowany od Moskwy, za jéj rozkazem całe życie postępował. Pan Jankowski tedy, szambelan J. K. Mości (bodaj się tacy Szambelani nigdy nie rodzili), przyjechał do Opatowa z ułożonymi punktami, przeciwnymi tym, które od rządu trwałego ustanowili; chciał on więc, aby to, co sejm zrobił, to święte i trwałe dzieło pod tytułem: Zasady do poprawy formy rządu trwałego — te, które nas narodem czynnym i poważnym zrobić obiecywały, za któremi aljans z innemi państwy ma być zawarty — te chciał, aby były skasowane, naganione sejmowi od obywatelów, chciał jedném słowem zawieruchy instynktem Moskwy, która na alians Polski z królem pruskim nie może spokojnym patrzeć okiem.
Bardzo sobie obligowaną byłam, że ciekawość widzenia obrad naszych zaprowadziła mnie na sejmiki. Okrutnie się tam ubawiłam nowością życia. Ukłoniłam się przez dwa dni 3,000 razy, a widziałam milionami czołobitności. Pierwszy raz byłam na sejmikach i tę w Polszcze scenę moskalo-tragiczną widziałam z ukontentowaniem. W wilią sejmiku Jankowski w stancyi swojéj kazał stół nakryć na osób sześćdziesiąt, spodziewając się, że znajdzie żarłoków sejmikowych, ale nawet i w tém omylił się. Była to wróżka czynności przyszłodniowéj, która także miała mu się nie udać. Do tego stołu nikt nie przyszedł prócz dwóch ubogich szlachty, których potém i tych mu zabrali na obiad do marszałka. U nas był stół nakryty przez cały dzień. Kto przyszedł, siadł bez przywitania, zjadł, wypił i poszedł bez pożegnania. Wizyty nie ustające, prezentacye, rekomendacye, przypominania się przyjaźni, kielichy, asekuracye, konferencye, zabrały całe dwa dni czasu. Już rozebraną byłam do spoczynku, bardzo mi potrzebnego po tylu ukłonach, a mąż mój w szlafroku, gdy podpili panowie orderu św. Stanisława z oświadczeniami przyjaźni wpadają do nas. Trzeba było jeszcze na podziękowanie duży kielich wina wypić i nasłuchać się nudnych bzdur, co wszystko mąż mój uczynił, byle tylko iść spać jak najprędzéj.
W czasie sejmiku zapakowali mnie na chór. Nigdy Jankowskiego nie znałam, lecz zaraz go poznałam, gdy pierwsze słowo powiedział. Po zaczęciu i wszystkich ceremoniach sejmikowych, gdy wojewoda Sołtyk odprawił mowę, Kochanowski chorąży i inni — zabrał głos Jankowski w te słowa: „Jaśnie Wiel., Wiel. Mości Panowie bracia i dobrodzieje! Już to podobno przychodzi raz ostatni nam tu sejmikować“ (i wziął się do punktów, które miał napisane) — a tu jak wrzasną wszyscy razem: Nie ostatni raz! nie ostatni raz!! Wojewoda z krzesła porwał się, zaczęto krzyczeć: nie strasz nas Wać Pan! nie boimy się! Krzyk trwał przez kwadrans dobry, że nic nie można było widzieć, jak tylko ręce w górę i gęby otwarte, a słyszeć wrzask i rum okruteczny. Jankowski na ławce stał trzymając za papier, i trochę zbladł, a profitując[2] z jakiegoś momentu wolniejszego, chciał o szlachcie nieposesyonatach punkt przeczytać, kładąc na tym wolność Polaków, którą mieli utracić, przy odebraniu im wolnego wotowania. Ale jak tylko usta otworzył i trzy słowa powiedział, jak wrzasną powtóre jeszcze głośniéj, jeszcze straszniéj krzycząc: nie strasz WPan, te punkta do stałego rządu są dobre, święte, znamy je tu wszyscy. — I tak tą razą okrutnie żwawo i z największą czułością krzyczeli przez pół godziny, że sama już widziałam kilka czapek na głowie; i gdyby był Jankowski, blady wtenczas jak trup, z ławki nie zlazł, byliby go pewnie rozsiekali; nie dali mu i słowa powiedzieć, porwali się z okrutnym hałasem wszyscy z ławek, i poszli, dzieląc się na powiaty, obierać komisarza. Jankowski sam jak dudek na kościele został w białym płaszczu przyodziany dla zimna, które go ze strachu porwało. W tém ktoś przyszedł do niego i mówił mu: zrzuć Wać Pan ten biały płaszcz i pokaż swoją czarną duszę. I tak czułość szlachetna obywatelów województwa sandomierskiego dała się poznać w najżywszych razach.
W téj okoliczności przy końcu sejmiku koledzy tego Jankowskiego, z jego powiatu, dopominali się, aby mu było wolno mowy swojéj dokończyć, mówiąc: że by to było z krzywdą obywatela, żeby mu głos na sejmiku tamowany był; ale wprzód mu nakiwali, aby się nie ważył tego powtarzać. Wylazł tedy powtórnie Jankowski na ławkę i wcale co innego krótko mówiąc, pytając się, jeżeliby kto co miał do niego, że mu osobiście odpowie. I na tém się zakończyło.
Tego dnia dało się widzieć w Opatowie pismo nowe hetmana Rzewuskiego[3], przeciwko sukcesyi tronu w Polszcze. Xięża, którzy się wszędzie wdadzą, rozdawali te książeczki.[4] Nie wiele uczyniła impresyi [5] na umysłach, ponieważ autor, którego reputacya w kwiecie młodości jego najpiękniejszą przyodziana była barwą (bo w niewolę był wzięty od Moskali dla miłości ojczyzny), dziś zupełnie u narodu poszanowanie, miłość i ufność utracił. Niewiedzieć co mu się stało, wcale odmienny człowiek; gdyż podczas sejmu dzisiejszego ani razu w izbie nie był — mówi, że wszystko źle, i albo złoto robi, albo urynę z szklanki do szklanki przelewa.
Do Paryża pojechał wtenczas, kiedy w Polsce rekrutują wojsko. Hetman chemią się bawi; z łóżka pisał tę książeczkę; ktoś mu odpisał na to mówiąc: że rzecz dziwna, aby jeden chory wszystkich zdrowych chciał nauczać. Poseł moskiewski jego pisma w Warszawie rozdawał.
Tenże sam Rzewuski Seweryn, hetman polny, był w Paryżu wtenczas, kiedy bunt Francuzi zrobili w r. 1789., bastylią zrujnowali i tyle panów zamordowali okrutnie. Przypadkiem wzięty z żoną i z dziećmi od tumultu i na plac śmierci zaprowadzony był; gdy się powiedział Polakiem, ministrem i hetmanem, Francuzi mu na to odpowiedzieli: musi to być nie prawda, alboś ty zły Polak, kiedy będąc ministrem nie jesteś na sejmie tym, gdzie radzą o szczęśliwości swego kraju Polacy. Ledwie Rzewuski uszedł temu nieszczęściu.
Sejm nasz postępując po mału, ale zawsze dobrze, cokolwiek zbałamucił czasu nad sprawą Ponińskiego. Wojna niemiecka z Turkami w powtórnéj kampanii, nie równie nieszczęśliwsza dla Turków jak roku przeszłego, zobowiązała podobno Polaków do czynności skwapliwszych. Moskale Oczaków, a cesarscy Chocim, Jassy, Belgrad i wiele kraju zabrali, kiedy śmierć cesarza Józefa II. innéj sceny na dzisiejszém teatrum Europy spodziewać nam się każe.
Umarł 20. Lutego 1790. r. od nikogo nie żałowany, mając to nieukontentowanie widzieć Niderlandy zbuntowane i od niego odpadłe zupełnie; wojsko swoje bardzo zmniejszone przez wojnę i choroby okrutne, wszystkie swoje państwa w jarzmie niewoli jęczące.
Śmierć jego miała być bardzo pobożna, gdyż dopiero w ostatnim zgonie poczuł się być człowiekiem, a zawsze monarchą złym.
Na sejmie zaczęto myśleć o aliansie z królem pruskim. Król nasz jak mógł tak się ociągał dla Moskwy, a partya moskiewska fakcye robiła, mówiąc, że trzeba było pierwéj ułożyć traktat handlu jak przymierza. Deputacya więc podała propozycyą, aby król pruski cło na Wiśle zupełnie darował nic za to nie dając. Na co odpowiedziano: że dobrze, ale w nagrodę Rzeczpospolita Gdańsk i Toruń odda. Ta nota partykularna była od posła Lucchesini podana, ale nie od sejmu. W tym momencie partyzanci moskiewscy, profitując z tak pomyślnego dla siebie momentu, porozpisywali po całym kraju tę nowinę, malując za zdrajcę króla pruskiego w umysłach obywatelów. Jakoż Polacy przyuczeni być zdradzanemi, mocno się byli pomięszali, co trwało ze trzy niedziele. Wkrótce poznano, że to były ostatnie konwulsye intryg moskiewskich a poczciwi ludzie wzięli sobie za powinność oświecać ślepych i nie zupełnie wiadomych rzeczy publicznych i wkrótce wiara publiczna była przywrócona Wilhelmowi a traktat przymierza został z nim zawarty.
Tymczasem zebrało się wielkopolskich posłów siedmiu i senatorów siedmiu; — nie pamiętam wszystkich imion, ale dla wiecznéj niesławy wyrażam ich tu. Z posłów pan Mikorski, Rożnowski i Lipski, a z senatu Kw.....[6], Ankwicz, Załuski, Ożarowski[7] kasztelanowie i Kossakowski, biskup inflantski[8]. Te więc duchy moskiewskie podpisali między sobą, aby nie dopuszczać traktatu przymierza wprzód, nim handlowy będzie, a to końcem bałamucenia i zwlekania rzeczy. Jednak nie udało się im, bo jak przyszło do ratyfikacyi traktatu, ten był jednomyślnie przyjęty i podpisany dnia 16. Marca 1790. r.
Dzień ten sławny będzie, który nas na stopniu postawił, że znaczyć mamy naród czynny i poważny jak dotąd. Polska jeszcze nie miała takiego przymierza, inną teraz bierze postać; niech Boska Opatrzność, któréj rządzeniem są losy nasze kierowane, ma o nas staranie, a nie zginiemy przy wierze i waleczności.
Wilię dnia tego, poseł pruski, markiz Lucchesini, był u króla naszego, chcąc zupełnie być uwiadomionym o jego intencyach w téj ważnéj materyi; król zwłóczył i chciał jeszcze przewlec. Gdy Lucchesini mocno nacierał, król mu powiedział: Enfin, mon cher Marquis, que feriez vaus a ma place?[9] Poseł na to: Sire, si j’etais a votre place, je ne dirais rien aujourd'hui au Marquis Lucchesini, mais demain je serais pour l’alliance.[10]
Miał król mowę na téj sesyi aliansowéj dość oziębłą, mówiąc: że jest z narodem, że jeżeli naród chce aliansu, i on go chce, a jeżeli nie chce, to i on nie chce; że jeżeli będą szczęśliwe skutki tego aliansu, sam sobie naród wdzięcznym będzie; a jeżeli nieszczęśliwe, sam także na siebie narzekać ma.
Poseł moskiewski, Stackelberg, wpadł w pasyą na odgłos téj nowiny, a wieczorem na assamblach u pana Małachowskiego marszałka spotkawszy kilku senatorów pieczeniarzy, wywarł na nich swoją furyę, mówiąc: Vous avez fait une sotise que cette alliance.[11] Był to Ankwicz[12], kasztelan sandecki, do którego się z mową swoją obrócił. Ktoś to usłyszał z posłów i ledwo wielkiéj historyi nie było.
Nazajutrz wyszła zapowiedź w Warszawie, którą na bramie pałacu posła moskiewskiego przybito w tych słowach: Podaje się do wiadomości, iż po zupełnym rozwodzie Rzeczypospolitéj Polskiéj z cesarstwem moskiewskim, wstępuje w śluby małżeńskie z królem Jegomością pruskim Guillelmem z zacnym i podściwym sąsiadem. Ktoby wiedział jaką przeszkodę, niechaj daje znać do konsystorza inflantskiego (to jest do biskupa inflantskiego Kossakowskiego). — Ta facecya arcy wszystkich zabawiła, ale i nie jedna taka była; mamy temi czasy arcy śmieszne, dowcipne, rozumne, a czasami głupie pisma. Moc tego wielka zarzuca drukarnie nasze. Jedno z najdowcipniejszych żartobliwości, jest pismo pod tytułem: Wypis z kroniki Witykinda, z biblioteki na łyséj górze znajdującéj się, przetłumaczone przez Grzegorza ze Słupia, który żył w r. 1376. To pismo opiewa panowanie Leszka ósmego i historye zdarzone Drapiwora,[13] Wichropęda,[14] Krzyczysława[15] i Odrwimierza[16]. — Arcyładnie to napisane, kończy się tém, że dobry Leszek wziąwszy się za brodę, kazał powiesić Drapiwora i Wichropęda.
Nowe podatki uchwalono na sejmie, czując nagłą potrzebę zasilenia skarbu Rzeczypospolitéj, ponieważ wojsko nowe nie było płatne. Chcieli pożyczyć tych sum u króla pruskiego (co jeszcze działo się przed aliansem). Król na téj sesyi darował swoje klejnoty wartujące pięć kroć sto tysięcy, a Małachowski milion zabezpieczył na dobrach swoich. Uchwalono na téj sesyi całoroczne podymne na raz jeden zapłacić. Dwory zastępować były powinny poddaństwo, co 12 milionów uczyniło. A tak Rzeczpospolita obeszła się bez pożyczania pieniędzy. Donatywy téż były pociągnione, to jest ci, którzy tak wielkie starostwa dziedzictwem od króla dostali: Branicki hetman, Białocerkiew; książę Stanisław Poniatowski i Józef, pierwszy kaniowskie i bogusławskie a drugi Chmielnickie starostwa; ustanowili, aby 30 od sta płacili. Wtenczas hetman Branicki w proźby do króla udał się. Od dawna niewdzięczny mu, na kolanach czołgając się o wdzięczności swojéj zapewniał, byle mu tylko Białocerkwi nie odebrali. Król mu obiecał pomoc — A co do wdzięczności, o któréj mię Wać Pan zapewniasz, to jéj nie wierzę.
Nastąpiła w tym czasie śmierć Krasińskiego, posła podolskiego, najlepszego z posłów posła i obywatela. Ten cnotliwy patryota i w najmniejszym kroku nie uchybił drogi poczciwości. Gorliwy o miłość ojczyzny, gdy pilny w urzędowaniu swoim będąc, słabemu zdrowiu nie dał wczasu, ten cały poświęcił na usługę publiczną, a częstą i długą w izbie mową dopomagał sobie wiele do śmierci i na suchoty umarł. Żałowany od całéj publiczności, a ciało jego do grobu od posłów kolegów było zaniesione.
Komisye cywilno wojskowe, nowo ustanowione, zaczęły roboty swoje po województwach z jak największą pilnością. Ta juryzdykcya chwalebna będzie miała dobre skutki, i mąż mój w Stężycy w téj komisyi zasiada.
Po uchwalonym aliansie, na któréj sesyi Suchodolski nie chciał się znajdować i już był wcale utracił w narodzie wiarę, mieli go wszyscy za przyjaciela Branickiego, wzięły się stany sejmujące do Ponińskiego. Ten za kaucyą od brata daną księcia Kaliksta Ponińskiego,[17] został z aresztu uwolniony i sprawa jego na inkwizycyą poszła, do których wyznaczone osoby przez kałkuły, od dziecięcia ciągnione, były. Archimandryta zaś w więzieniu pozostał, a papiery przy nim znalezione, gdy zostały tłumaczone, pokazała się oczywiście zdrada moskiewska. Miał on tam opis, od poprzednika swego zostawiony, jakim sposobem ma pomału chłopów naszych namawiać na posłuszeństwo carowéj i na odmianę wiary, a potém bunt raptowny z tego podnieść. Sejm na to struchlał, i o zemstę cały zapalony został. Uradzili, aby ten punkt konstytucyi zagwarantowany, by nasi schyzmatycy od moskiewskiego archimandryty dependowali, jako szkodliwy Rzeczpospolitéj, za medyacyą króla pruskiego był skasowany; a nasi schyzmatycy od konstantynopolitańskiego biskupa mają dependować.[18] Co było zalecone posłowi naszemu do Turek wysłanemu, Potockiemu, staroście szczyrzeckiemu, któremu order orła białego król posłał.
Tymczasem w Niemczech nowe światło, nowe nadzieje przynosiło: Leopold, brat Józefa II., sukcesor, książę toskański, jako król węgierski do Wiednia przyjechawszy, najprzód Węgrom wolności wiele i stare prawa przywraca, korony im oddaje zabrane przez Józefa i u nich koronacyę swoją ogłasza. Niderlandczykom wszystko pozwala i dawne im prawa obiecuje, aby się powrócili. Ci jednak politycznemu, ale chytremu Austryakowi nie dowierzają. Galicyańskich wysłanych posłów łaskawie przyjmuje. Urbarium kasuje, i wiele podatków, obiecując wszystko, o co tylko prosić będą. Tak sama polityka, dyktując mu prawa, światłem nowém i nadzieją napełniła kraje jego, a niewolniki, obywatele Galicyi, współbracia nasi, od lat kilkunastu uciemiężani, przymuszeni ciężarem tyrana, rozumieją się być szczęśliwszymi w ten moment, a profitując[19] niby z powolności nowego rządu, z natchnienia Polaków zgromadzenie narodowe uczynili we Lwowie. Rzewuski, pisarz kor. i poseł podolski, oraz obywatel Galicyi był i do tego wielką pomocą. Pojechał do Lwowa, namawiał i przekładał obywatelom potrzebę myślenia o sobie, nie w sposobie buntu, lecz czułości szlachetnéj. Ten odważny człowiek azardował[20] się na nienawiść niemiecką, i tyle dokazał, że się zjechali obywatelowie do Lwowa, na czele których był sam arcybiskup lwowski i najpierwsi panowie, uczynili akt tego związku, w przyzwoitych wyrazach z podpisanych blizko 200 obywatelów, propozycye podali Leopoldowi w 49. punktach; komitet lwowski ułożyli i po cyrkułach korespondencye ustanowili; sesye swoje odprawili i delegatom do Wiednia posłanym: Potockiemu Mikołajowi, Ossolińskiemu, Batowskiemu i księciu Jabłonowskiemu Stanisławowi, instrukcye swoje posłali. — Niemcy na to oczy wytrzeszczali, a cały naród upatrywał w tém nowonarodzoném dziecięciu wzrost i siłę na dalszy wiek przyzwoitą. Trwało to wszystko ze trzy miesiące, póki niemieckie mózgownice w Wiedniu dobrze na uwagę wziąwszy, surowy uniwersał wydać rozkazali, aby się zaraz obywatele rozjechali, bo by to za bunt w Wiedniu uznane zostało. I tak cała ta robota chwalebna w jednym dniu zakończyła się pogrozem[21] surowym dyrektora jednego.
Tymczasem na sejmie ogłosili wyjazd Stackelberga za nieuchronny. Ten, chociaż zawsze powiadał, że wszystko co się dzieje na sejmie jest tylko tymczasem, musiał jednak odjechać, co się stało w miesiącu Czerwcu. Miał audyencyą w krześle z pożegnaniem i dał mu król prezent na 4000 dukatów wartujący. Wizyt z pożegnaniem nie oddawał. Ale Polska od dawnego czasu pilnie strzeżona od posłów moskiewskich, widzi się teraz być wolną od ich napaści, a ci nie mając już sposobności mszczenia się nad nami, chwytają się wszystkiego. Przysłali tu wiele ludzi pokryjomych, aby miasto podpalili, i takich już kilku komisye cywilno-wojskowe schwytały.
Sejm był zalimitowany i do 11. Lipca nagocyacye trwające między Leopoldem a Wilhelmem, wszystkie wojska zostawiały nieczynne. Polacy w gotowości utrzymywali zbrojną neutralność, po nad granicą Galicyi rozciągnionego wojska 36 tysięcy było.
Chociaż król pruski miał wszelką gotowość do wojny z Leopoldem, nie chciał on się bić; jednak po długim bardzo negocyowaniu, mając zawarty z Turczynem alians, ułożyli punkta przedugodne z sobą. Leopold miał oddać Turkom wszystko, co zabrał téj wojny Józef II., a król pruski obiecywał Węgrów i Niderlandczyków uspokoić. Że punkta do Turków były posłane, w tém cała publiczność obruszona została na Wilhelma pruskiego. Zdawało się, że przez te ułożenia z Leopoldem zdradzał on Niderlandczyków, których, pewną im pomoc obiecując, do buntu pobudził; Węgrów do rozruchu zachęcał, a Polaków w nadziei otrzymania Galicyi od Leopolda utrzymując, nic o Galicyi w preliminaryjnych punktach nie wspomina.
W tymże samym czasie Rzeczpospolita zawarła traktat z Turczynem ofensywe i defensywe. Wszyscy więc głębiéj myślący upatrywali misterną w tych robotach czynność, a chociaż zaufanie w królu pruskim nadwerężone trochę zostało, w Turkach odzywać się zaczęło.
W tym to czasie sejm nasz wziął się do ustaw rządowych, a decyzya o sukcesyi lub elekcyi króla w Polszcze wszystkim głowy zawracała. Wiele już było za sukcesyą, ale Moskale, nie chcąc jéj nigdy w Polszcze, fakcye jak mogli tak robili przez swoich przyjaciół. Polacy mieli jakiego księcia z elektorów na tron sobie posadzić a najwięcéj saskiemu sprzyjali. Anglia, gdyby którego z królewiczów wzięli, ofiarowała zabezpieczyć Gdańsk i Toruń i handel po wszystkich morzach dla Polski otworzyć. Moskwa nawet prowincye litewskie i kraj zabrany oddać obiecuje, byleby Polska Moskala na tron sukcesyjny przyjęła i wieczne z nią przymierze zawarła. Leopold, otoczony liczną familią dzieci, obiecuje oddać Galicyą, i króla pruskiego przywieść do oddania kordonu zabranego, kontentując go Szląskiem niższym i wyższym, gdyby Polacy syna którego za króla sukcesyjnego obrali. – Wszyscy patrzą ciekawie, jak się ta ważna ułoży materya w Polszcze, i nic pewniejszego, że się wszyscy o nas pokłócą, gdy stanie sukcesya w Polszcze.
Gdy więc tém się na sejmie zatrudniać zaczęto, chcąc aby były uniwersały po województwach porozsyłane, zapraszające obywatelów, aby sejmiki złożyli, i na ten jeden tylko punkt sukcesyi swoje zdanie przysłali posłom. Była wielka wrzawa w izbie i posłowie wołyńscy[22] nie pozwalali na uniwersał, chcieli manifestować się i wyszli z izby senatorskiéj.
W tym to samym czasie, sąd sejmowy od dawna pracujący nad sprawą Ponińskiego, wydał dekret kasujący go z urzędu i honoru, z szlachectwa, ordery zdjęte zostały i aby z Warszawy był wygnany przez wartę marszałkowską, a z kraju za niedziel cztery wydalił się; a gdyby kiedy wrócił, łeb mu ucięty być miał.[23] Przed wydaniem dekretu tego ostrzeżony Poniński potrafił jeszcze raz uciec. Ale złapany powtórnie od oficera Napiérkowskiego, tego samego, który był na straży, gdy pierwszy raz uciekał, od Rudnickiego złapany, siedział za to w łańcuszkach Napiérkowski. Wyrzekł Poniński te słowa, Rzeczpospolita ma już tyle wojska, a przecież nie mogę się z nikim spotkać, tylko z Rudnickim albo z Napiérkowskim. Gdy czytano ten dekret 1790. r. d. 1 Septembra[24], w przytomności Ponińskiego, było przytomnych arbitrów w izbie senatorskiéj do 3000. Po przeczytaniu zaczęli wołać arbitrowie: brawo! brawo! i w ręce klaskać, wołając: poczciwy sąd sejmowy. Ten zapał w izbie senatorskiéj arbitrów, nie był jeszcze praktykowany. Wyprowadzili tego Adama do innego pokoju, a, dla uniknienia tumultu, nie można go było zaraz za okopy wyprowadzić, wszystkie ulice Warszawskie napełnione były pospólstwem, a to krzyczało: Niech go powieszą! przeto trzymano go w zamku do godz. dziewiątéj w noc, [25] o którym to czasie chorąży od warty marszałkowskiéj i 24. żołnierzów wyprowadzili go za okopy do Powązek.[26] Syn Ponińskiego, Aleksander, był z nim w karecie, bo nazajutrz dawał obiad dla przyjaciół swoich i tam miał mówić: Rzeczpospolita nie wiele mi złego zrobiła, wypędzając mnie z kraju, bom go sam dwa razy chciał porzucić; w tém tylko niesprawiedliwy sąd, że mnie od szlachectwa odsądzają, a ja tyle szlachty porobiłem.[27]
Tym to dekretem cała publiczność ukontentowaną została; boją się drudzy współkompanij Adama, a cnotliwi, którzy po śmierci nawet chwałę odnoszą, z imienia Rejtana[28] za życia spodziewać się będą mogli nagrody. Ojczyzna już więcéj zdrajców nie będzie miała.
W tym czasie, w miejsce Stackelberga, przyjechał do Warszawy Bułhaków: nie był on już ambasadorem, ale posłem tylko, nieprzyjemny dla niego widok radującéj się publiczności z dekretu na Ponińskim wykonanego, był pierwszym objektem, którym Warszawa przywitała oczy jego.




PRZYPISEK.



Jak cesarz[29] nie lubił Polaków, łatwo można poznać z jego mowy, gdy na początku r. 1789. król pruski zaczął żądać przyjaźni Rzeczypospolitéj polskiéj i posła swojego Lucchesini przysłał, te słowa powiedział: Le Roi de Prusse coquette la Republique polonaise — mais c’est une Catin, qui ne lui donnera rien, que la vérole.[30][31]










  1. Przypis własny Wikiźródeł Jacek Małachowski, kanclerz wielki koronny w latach 1786-1793 – patrz artykuł w Wikipedii.
  2. Przypis własny Wikiźródeł Profit – korzyść, więc profitując – korzystając.
  3. Przypis własny Wikiźródeł Seweryn Rzewuski – patrz artykuł w Wikipedii.
  4. Przypis własny Wikiźródeł „O sukcesji tronu w Polsce”, której był hetman polny koronny Seweryn Rzewuski, wyszła w roku 1789 r.,
  5. Przypis własny Wikiźródeł Impresyi – wrażeń.
  6. Przypis własny Wikiźródeł Zapewne Franciszek Kwilecki.
  7. Przypis własny Wikiźródeł Piotr Ożarowski, naówczas kasztelan wojnicki, w r. 1790 kandydat na podskarbiego, któremu w zamian za niemianowanie król Stanisław August zobowiązał się wypłacać po 1000 dukatów przez 4 lata (i nie był w tym wyjątkiem); późniejszy hetman.
  8. Przypis własny Wikiźródeł Józef Kazimierz Kossakowski.
  9. Przypis własny Wikiźródeł Sens po poprawieniu zdania byłby następujący: Wreszcie, mój Drogi Markizie, co byś zrobił na moim miejscu?
  10. Przypis własny Wikiźródeł Sens po poprawieniu zdania mógłby brzmieć: Panie, jeśli byłbym na waszym miejscu, nie mówiłbym nic dziś Markizowi Lucchesini, ale Berlin słał mnie za przymierzem.
  11. Przypis własny Wikiźródeł Zrobiliście głupotę z tym przymierzem.
  12. Przypis własny Wikiźródeł Józef Ankwicz.
  13. Poniński.
  14. Branicki hetman.
  15. Suchodolski.
  16. Nieboszczyk Młodziejewski.
  17. Przypis własny Wikiźródeł Po niepowodzeniu: utrudnienia wydania wyroku przez wymienianie współwinnych na urzędach, stosowania kruczków prawnych i prośby o amnestię. Pozwolono mu tylko odpowiadać z wolnej stopy. Najpierw ręczącym był Kalikst Poniński, później poseł Dezydery Leszczyński.
  18. Przypis własny Wikiźródeł Dependować – zależeć.
  19. Przypis własny Wikiźródeł Korzystając.
  20. Przypis własny Wikiźródeł Azardował – hazardował – ryzykował wystawienie się.
  21. Przypis własny Wikiźródeł Groźbą.
  22. Książę Sanguszko Eustachy, Strojnowski, Świętosławski, książę Czartoryski, stolnik litewski.
  23. Przypis własny Wikiźródeł Sentencja wyroku: „Sąd sejmowy Adama Łodzia ks. Ponińskiego, podskarbiego wielkiego koronnego za nieprzyjaciela ojczyzny ogłasza, od czci, od klejnotu szlachectwa, od tytułu księstwa i od imienia odsądza, sprawowania urzędów podskarbiego oraz przeorstwa maltańskiego w Polsce, tudzież orderów i wszelkich zgoła zaszczytów ojczystych niegodnym uznaje i na wieczne wygnanie skazuje. I aby nieodwłocznie w przeciągu 24 godzin z Warszawy na okopy przez wartę marszałkowską publicznie był odprowadzony, poleca, z granic Rzeczypospolitej ustąpić w ciągu czterech tygodni temuż Adamowi nakazuje i również powrotu do krajów Rzeczypospolitej na zawsze zakazuje, a to pod wolnym przez kogokolwiek go schwytaniem i pod ucięciem jego głowy w którymkolwiek sądzie przez mistrza sprawiedliwości.”
  24. Przypis własny Wikiźródeł 1 września 1790.
  25. Przypis własny Wikiźródeł Na usilne prośby rodziny byłego marszałka.
  26. Przypis własny Wikiźródeł Z braku pewnych szczegółów można sądzić, że autorka jest co do tego wydarzenia słabiej poinformowana niż np. ks. Jędrzej Kitowicz, który w „Pamiętniki, czyli historia polska”, (wyd. 1972) relacjonuje, że po odstąpieniu żołnierzy otoczyli go liczni przyjaciele i: „W asystencji wielu karet i przyjaciół w nich siedzących, udał się do Chrzanowa, wsi syna swego, leżącej o pół mili od rogatki, formując w tej drodze nie tak smutne wygnanie, jak bardziej wjazd paradny. W Chrzanowie ubrał się w mundur moskiewski, pobrał na siebie takież ordery, cieszył się i hulał z przyjaciółmi całą noc. Nazajutrz w Powązkach, w pałacu księżnej Lubomirskiej wdowy, w cudzych krajach bawiącej, dawał obiad na czterdzieści osób i assemblé przez kilka dni, na które co dzień po kilkanaście karet z Warszawy przybywało. Nahulawszy się do woli, odjechał do Lwowa.” Można podejrzewać, że autorka relacjonuje w części za którymś z przyjaciół Aleksandra Ponińskiego, (bo skąd inąd informacja co do syna powiedział w karecie) wiedzącego że do zwolenniczki jego ojca nie mówi, więc wypowiadającego się oględnie.
  27. Przypis własny Wikiźródeł Czy wzmianka o porobieniu tyle szlachty wiąże się z podniesieniem podatków, czy „umorzeniem” jakiś należności podatkowych obciążających męża autorki w związku z udziałem w konfederacji barskiej trudno dziś dociec.
  28. Rejtan, poseł nowogrodzki na sejmie 1773. r., kiedy sam obstawał przeciwko czynnościom Ponińskiego, nie dopuszczając go do marszałkostwa, a niemogąc przemocy pokonać, nie puszczając do izby senatorskiéj, we drzwiach się położył, protestując się gwałtowi, przez który Poniński obrał się marszałkiem, aby potém podział kraju podpisał. Poniński deptał go nogami wtenczas, i wydał na niego dekret zaoczny, który teraz skasowany został, a sława Rejtanowi przywrócona. Bustum jego w izbie poselskiéj ma być wystawione.
  29. Przypis własny Wikiźródeł Cesarz austriacki, raczej Józef II, niż jego następca Leopold, skoro chodzi o rok 1789.
  30. Przypis własny Wikiźródeł Król Prus kokietuje Republikę polską – ale to jest ladacznica, która nie da mu niczego, prócz syfilisu.
  31. Przypis własny Wikiźródeł Czy cytowana wypowiedź wynikała z pogardy czy miała na celu zniechęcenie Prus do sojuszu z Polską w sytuacji pojawiania się już opinii takich jak ta, późniejsza hr. J. Brigido, gubernatora Galicji z 1790 r.: „… Dopóki przymierze na które zanosi się między Prusami a Polską, nie jest zawarte, dopóty mogę zaręczyć że otwartego wybuchu nie będzie. Gdy jednak przymierze to dojdzie do skutku i pociągnie za sobą wojnę WCMości z obiema stronami, natenczas możesz WCMość być zapewniony, że będziesz miał w Galicji trzeciego wroga do zwalczenia. …”





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Urszula z Ustrzyckich Tarnowska.