Rdzawa zieleń rezedy, żółte hijacenty,
Szkarłat goździków, pluszem lamowane bratki,
Gdzieniegdzie heliotropy i tuberoz płatki — —
Kolebie się na wietrze dywan rozkwitnięty...
Kolebie się, rozchwiewa — woń upojna płynie
Z wiotkich kielichów, liści w powietrze perłowe...
Tak mi jest smutno, tęskno... chciałbym swoją głowę
Złożyć cicho na kwietnej wzorzystej tkaninie.
Chciałbym się upić wonią w pyłach rozwleczoną,
Zwilżyć spragnione usta porankową rosą
I śnić, że mnie anieli gdzieś ku tobie niosą,
Na twe dziewicze, miękkie, ukochane łono...